Donald Trump, faworyt do nominacji na prezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia republikanów przyznał, że jego zasadą w prowadzeniu polityki zagranicznej będzie "najpierw Ameryka". Miliarder skrytykował przy tym politykę zagraniczną obecnego prezydenta Baracka Obamy i nazwał ją "pełną i całkowitą katastrofą".
Kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych przyznał, że jego polityka zagraniczna będzie "twardym reżimem" oraz, że trzeba położyć kres erze "post-zimnowojennej", która zagraża bezpieczeństwu narodowemu Stanów Zjednoczonych.
Podczas swojego wystąpienia, które zostało zorganizowane przez "Center for National Interest", organizację założoną przez prezydenta Richarda Nixona, Donald Trump skrytykował politykę zagraniczną Baracka Obamy i jego administracji. Szczególnej krytyce poddał problem tzw. Państwa Islamskiego, którego obecnie urzędującej głowie państwa nie udało się wyeliminować. Kandydat do nominacji z Partii Republikańskiej obiecał, że jeśli on wygra wybory "ich dni są policzone".
Trump zapowiedział, że jego planem jest złagodzenie stosunków z Rosją, ale przy jednoczesnych negocjacjach z Moskwą "z pozycji siły". Zadeklarował także, że ma w planie "szybkie" zrównoważenie deficytu amerykańskiego w handlu z Chinami.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Pewne zwycięstwa Trumpa i Clinton