Prezydent USA Donald Trump oskarżył Światową Organizację Zdrowia (WHO), o to że jest „skoncentrowana na Chinach” i zagroził wstrzymaniem finansowania. Ale to nie wszystko - domaga się konkretnych działań, które oczyszczą WHO z chińskich wpływów, zaczynając od zwolnień w strukturze władzy, a najlepiej od dyrektora generalnego Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa.
ednym z kroków „oczyszczających WHO z chińskich wpływów” miałoby być zakazanie krajom uczestniczącym w chińskiej inicjatywie Belt and Road Initiative (BRI) (Inicjatywa jeden pas, jedna droga) zajmowania najwyższych stanowisk kierowniczych.
BRI to ogromny program chińskiego kolonializmu długów: plan o wartości wielu bilionów dolarów, mający na celu wywieranie wpływu na kraje Trzeciego Świata i presji na mniejsze kraje, aby zaciągały pożyczki z chińskich banków. Ponadto projekty realizowane przy pomocy funduszy BRI wykonują chińscy inżynierowie, a nie miejscowi pracownicy, co dodatkowo zwiększa wpływ Chin w kraju goszczącym. Administracja Trumpa non stop krytykuje BRI, ostrzegając przed „pułapkami zadłużenia” czającymi się w ekstrawaganckich propozycjach infrastrukturalnych Chin.
Amerykanie nie mają wątpliwości – WHO pod obecnym kierownictwem nie zdało sprawdzianu podczas pandemii koronawirusa. Można zauważyć mnóstwo błędów popełnionych przez tę organizację, rozpoczynając od zbyt późnego poinformowania o zagrożeniu, poprzez stronniczość, po dezinformacje dotyczące maseczek i brak podjęcia szybkich decyzji. Efekt jest taki, że reszta świata jest niemal całkowicie uzależniona od pomocy oferowanej przez program BRI.
Tajwańczycy ze smutkiem zauważyli, że lepiej sobie radzili z pandemią, ponieważ nie słuchali WHO. Co więcej, twierdzą, że organizacja ta nadal nie przekazuje światu wszystkich dostępnych danych, jakie posiada. „WHO nadal okłamuje świat na żądanie Chin, ponieważ WHO fałszywie twierdzi, że dzieli się najlepszymi praktykami”.