Kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trump zapowiedział wczoraj, że jest za wprowadzeniem kary dla kobiet nielegalnie wykonujących aborcję. Potem wycofał się ze swojego stanowiska.
– Powinna być jakaś forma kary – odpowiedział Trump na pytanie o wprowadzenie sankcji prawnych wobec kobiet dokonujących nielegalnej aborcji. Kandydat Republikanów nie chciał opowiedzieć, jakie miałyby być to sankcje.
Trump wystosował później oświadczenie, w którym złagodził swoje stanowisko. "Kobieta jest ofiarą, tak samo jak życie w jej łonie" – napisał. Pokreślił przy tym, że to nie kobieta, a lekarz powinien być karany za dokonanie aborcji.
Partia Republikanów domaga się zaostrzenia przepisów ws. przeprowadzonych aborcji. Mimo, że w niektórych stanach jest ona zakazana, to w większości z nich zabiegi wciąż można przeprowadzać do 24. tygodnia ciąży.
W Stanach Zjednoczonych rocznie wykonuje się prawie 700 tys. legalnych zabiegów przerywania ciąży. Oznacza to, że na 1000 urodzonych dzieci przypada 210 aborcji. W latach 90. współczynnik ten wynosił 1000 do 360 abortowanych dzieci.
CZYTAJ TAKŻE:
Terlikowski o kandydaturze Hillary Clinton: Jej religią jest aborcja
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie