„Słodkich snów, dziecino, śpij dobrze, nasz mały synku” - powiedziała Connie Yates, matka Charliego w sądzie. W poniedziałek 24 lipca podjęto ostateczną decyzję o losie nieuleczalnie chorego chłopca. Mały Charlie zostanie odłączony od aparatury podtrzymującej go przy życiu. Rodzice mają teraz ostatnie chwile, aby się pożegnać ze swoim dzieckiem. Na ten czas chłopiec trafi do hospicjum, gdzie lekarze pozwolą mu umrzeć.
Chłopiec urodził się z rzadką chorobą, powodującą zanik mięśni i uszkodzenia mózgu, na którą cierpi tylko 16 osób na całym świecie. Dziecko nie widzi, nie słyszy, nie rusza się.
Terapię zaproponowali lekarze ze Stanów Zjednoczonych. Rodzice uzbierali w tym celu gotówkę z nadwyżką - na ten krok nie zgodziła się jednak brytyjska, a także brukselska biurokracja. Ostateczne zapadło orzeczenie o zakazie leczenia dziecka.
– Dla Charliego jest już za późno, zbyt wiele czasu nam uciekło, doszło do nieodwracalnych zmian w ciele chłopca i jego dalsze leczenie nie daje szans na powodzenie - tłumaczył Grant Armstrong, adwokat reprezentujący rodziców Charliego. Wyrok sądu głosi, że 11-miesięczny chłopiec pozostanie w szpitalu "przez pewien czas", a następnie zostanie przeniesiony do hospicjum, gdzie umrze.