Tragedia w stolicy Kenii. Policja otworzyła ogień, wielu zabitych
Co najmniej 10 osób zginęło, a ok. 50 zostało rannych we wtorek w stolicy Kenii, Nairobi, gdy policja otworzyła ogień do protestujących przeciwko rządowym planom wprowadzenia nowych podatków - przekazał Reuters za służbami medycznymi. Demonstranci wtargnęli na teren parlamentu i dokonali podpalenia.
Jak pisze AP, na teren parlamentu wdarły się tysiące protestujących, a część budynku została podpalona, podczas gdy deputowani salwowali się ucieczką.
"Chcemy zamknąć parlament, a każdy poseł powinien się poddać i zrezygnować" - powiedział agencji Reutera uczestnik protestów Davis Tafari, który próbował wejść do parlamentu. "Będziemy mieć nowy parlament!" - dodał.
Początkowo policja próbowała rozproszyć tłum, używając gazu łzawiącego i armatek wodnych, jednak wobec braku powodzenia otworzyła ogień do demonstrantów. Protest odbywał się w pokojowej atmosferze, ale brutalna reakcja policji sprowokowała ludzi do przemocy - relacjonował Reuters.
Jak zaznacza agencja, ostatecznie służbom udało się przepędzić demonstrantów z gmachu parlamentu. Według lokalnych mediów policja ewakuowała polityków tunelami z budynku.
Agencja AFP przekazała, że w trakcie zajść w kraju pojawiły się zakłócenia w łączności internetowej.
Miejscowa telewizja KTN News mówiła wcześniej o ośmiu zabitych. Z kolei kenijskie organizacje pozarządowe, w tym krajowy oddział Amnesty International, podały, że w zajściach zginęło pięć osób, a ponad 30 zostało rannych. Poinformowały także, że w ciągu ostatniej doby umundurowani i ubrani po cywilnemu funkcjonariusze uprowadzili 21 osób.
Do demonstracji i starć z policją doszło również w innych miejscach w kraju, zarówno w większych, jak i mniejszych miastach - zaznacza Reuters.
Już w trakcie protestów parlament przyjął budzącą kontrowersje ustawę wprowadzającą nowe podatki. W kolejnym etapie musi ona zostać podpisana przez prezydenta, który może cofnąć ustawę do parlamentu.
Kenijczycy mierzą się z bardzo trudną sytuacją gospodarczą, dlatego prawo wprowadzające nowe podatki zmobilizowało do protestów tak dużą część społeczeństwa - podkreśla Reuters.
Poprzez reformę rząd kenijski chce uzyskać dodatkowe 2,7 mld dolarów dochodów z podatków, aby zmniejszyć deficyt budżetowy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy domaga się tego od rządu w Nairobi i od tego uzależnia swoje wsparcie dla kraju.
Lider opozycji Raila Odinga zaapelował do władz o wycofanie ustawy i dialog z demonstrantami.
Przedstawiciele dyplomatyczni ok. 10 krajów Zachodu w Kenii we wspólnym apelu wyrazili "wyjątkowe zaniepokojenie" przemocą, jaką zaobserwowali podczas protestów. Do zamieszek odniosły się również władze USA, które przekazały, że śledzą rozwój wydarzeń w Nairobi i apelują o spokój.