Kolejni ministrowie w niemieckim rządzie mówią NIE językowi gender

Jak podają niemieckie media, minister stanu ds. kultury i mediów w rządzie Friedricha Merza zabronił w swoim urzędzie korzystania ze znaków specjalnych w "języku neutralnym płciowo". To już kolejny resort, w którym odchodzi się od języka gender.
Wolfram Weimer, bezpartyjny minister stanu do spraw kultury i mediów w rządzie Friedricha Merza, zakazał w swoim urzędzie korzystania ze znaków specjalnych w "języku neutralnym płciowo". Przypomnijmy, że ta specyficzna "mowa", stanowiąca jeden z podstawowych elementów ideologii LGBTQ zawiera formy uwzględniające zarówno mężczyzn i kobiety, jak i inne osoby, które nie identyfikują się wyłącznie z płcią męską czy żeńską.
"W języku niemieckim neutralność płciową można wyrazić poprzez stosowanie alternatywnych form (np. osoba, załoga), a w piśmie też m.in. przez stosowanie gwiazdki, ukośnika, podkreślnika, dwukropka albo dużej litery w końcówce (np. Student*innen, czyli student*ki). W języku mówionym można zaś stosować krótkie pauzy", podkreślają ze śmiertelną powagą postępowe media zza Odry.
W ostatnim czasie doniosły one ze zgrozą o wprowadzonym przez ministra Weimera zakazie. Odpowiadający za resort kultury polityk nie tylko zakazał swoim urzędnikom używania takich znaków specjalnych w oficjalnych dokumentach, ale wezwał również inne instytucje finansowane ze środków publicznych, takie jak muzea, fundacje czy stacje radiowe i telewizyjne, do przyjęcia takich zasad.
Przed Weimerem zakaz taki w swoim resorcie wprowadziła minister oświaty Karin Prien z chadeckiej CDU. To jednak nie wszystko, gdyż i inne resorty kierowane w rządzie Merza przez chadeków patrzą na język LGBTQ bardzo krytycznie. Ministerstwo transportu wskazało, że przestrzega wspólnego regulaminu rządu, który określa zalecenia Niemieckiej Rady Ortografii, jako standard w korespondencji urzędowej. "Rzecznicy innych resortów wyrazili podobne stanowisko. Rada ta odrzuca włączenie znaków specjalnych w celu określenia płci do oficjalnych zasad. Tłumaczy, że mogłoby to negatywnie wpłynąć na zrozumiałość i czytelność tekstów", czytamy w portalu dw.com.
Wszystkie ministerstwa kierowane przez chadeków stoją na stanowisku, że neutralność płciową zapewnia stosowanie podwójnych rzeczowników - np. nauczycielki i nauczyciele oraz neutralnych zamienników - np. kadra nauczycielska). "Nie ma planów zmiany tej praktyki", oświadczył rzecznik ministra spraw wewnętrznych Alexandra Dobrindta z CSU.
Zaś rzecznik ministra rolnictwa Aloisa Rainera (także z CSU) podkreślił, że pisownia ze znakami specjalnymi „uchodzi za niepoprawną” - i że "nie można zakładać, że jest ogólnie zrozumiała, także pod względem komunikacji bez barier". Warto tu wyjaśnić, ze działająca jedynie w Bawarii CSU choć od początku swojego istnienia pozostaje w politycznej symbiozie z CDU, to jest jednak od tej partii znacznie bardziej konserwatywna. Wynika to z katolickiego charakteru Bawarii - największego landu Republiki Federalnej Niemiec, tradycyjnie podkreślającego swoją odrębność od reszty Niemiec .
Za "językiem neutralnym płciowo" stoją natomiast dogmatycznie resorty kierowane przez socjaldemokratów. Ministerstwo środowiska Carstena Schneidera podkreśliło, że język wrażliwy na różnice płciowe "przyczynia się do równego i wolnego od dyskryminacji współistnienia".
Jeszcze dalej poszły resorty pracy i rozwoju. Oba ministerstwa zobowiązały się do stosowania znaków specjalnych. Ministerstwo rozwoju kierowane przez socjaldemokratkę Reem Alabali Radovan poinformowało „Tagesspiegel”, że "gwiazdka wskazująca na język neutralny płciowo jest w tym urzędzie standardem w komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej".
Źródło: Republika, dw.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X