Polski kierowca przyznał, że to „żółte kamizelki” spaliły mu samochód dostawczy. Z kolei francuska policja mówi, że ... to wina zbiornika paliwowego.
"Grupa strajkujących była pijana i bardzo agresywna". Kierowca renault trafił na blokadę na rondzie. Protestujący okrążyli samochód, zaczęli wchodzić na pakę, niszczyć plandekę i grozić Polakowi za kierownicą. Po kilku minutach pojawiła się policja, która wyciągnęła kierowcę z demolowanego samochodu i stanęła z nim w bezpiecznej odległości od agresywnego tłumu, żeby ustalić, co się stało.
W ciągu kilku sekund samochód stanął w płomieniach. Rozmawiający z policją Polak zdążył zobaczyć tylko coś płonącego - prawdopodobnie podpaloną butelkę z benzyną - lecącego w kierunku renault. Zdesperowany kierowca próbował ugasić pożar swoją gaśnicą, ale to nic nie dało - auto, towar i rzeczy osobiste Polaka doszczętniespłonęły.