Nie ma argumentów biblijnych ani teologicznych, aby się nie szczepić, a ci którzy do tego nawołują, opierają się bardziej na nieufności w stosunku do władz niż na religii – stwierdził Curtis Chang, profesor teologii na Uniwersytecie Duke w Północnej Karolinie.
Dużą część swojego artykułu autor poświęcił sprawie „cennego przywileju w demokratycznym społeczeństwie, jakim jest «prawo do egzempcji [wyjęcia spod jurysdykcji] z przyczyn religijnych»”. Opiera się ono na Ustawie o Prawach Obywatelskich z 1964, która m.in. wymaga od pracodawców szanowania przekonań religijnych swoich pracowników. Przepisy te mają zastosowanie w życiu. Chang przytoczył w tym kontekście przykład pracodawcy, który zażądał pracowników udziału w „bezsensownym seminarium nt. «bogini New Age»”. Pracownicy odrzucili to zaproszenie i wygrali sprawę - informuje Katolicka Agencja Informacyjna.
Rzekome dowody biblijne w rodzaju „ochrona wartości pro-life” i lęk przed „naznaczeniem znakiem bestii” (por. Ap 13, 16), czyli kontrolą rządu nad obywatelami przez szczepienia, zostały obalone – uważa Chang. Według niego ci, którzy powołują się na te argumenty, „opierają się raczej na głębokiej nieufności wobec władz niż na religii”. Autor przyznał, że nie może się nadziwić obecnej kulturze antyszczepionkowej, skoro wcześniej wszyscy chrześcijanie, których znał, szczepili się przeciw polio (heinemedina), odrze, tężcowi i innym chorobom.
Autor wezwał „braci chrześcijan”: „Jeśli decydujecie się nie szczepić, to macie do tego prawo. Ale proszę, nie mieszajcie do tego Boga. Obawiam się, że czyniąc tak, złamiecie Drugie Przykazanie – nie będziesz wzywał imienia Pana Boga swego nadaremno” – zakończył swe rozważania Curtis Chang.