Inwazja mrówek Tapinoma magnum. Kolonia i Essen pod presją

Jeszcze kilka lat temu nikt nie słyszał o Tapinoma magnum. Dziś ta niepozorna mrówka tworzy gigantyczne superkolonie, niszczy place zabaw, przegryza instalacje, a nawet pojawia się w domach prywatnych, ogrodach i obiektach publicznych w Kolonii, Essen czy Krefeld. Niemieckie służby nie kryją bezradności: można ją spowalniać, ale nie da się całkowicie jej zatrzymać.
Superkolonie bez granic
Największe skupisko zidentyfikowano w miejscowości Kehl w Badenii-Wirtembergii. Tam mrówki opanowały przestrzenie publiczne, dostawały się do mieszkań, a ich gniazda zajmowały nawet 20 hektarów. Eksperci podkreślają, że siła tego gatunku nie leży w rozmiarze, lecz w strukturze - Tapinoma magnum tworzy tzw. superkolonie złożone z wielu królowych i współpracujących ze sobą robotnic. Co to oznacza w praktyce? Brak rywalizacji wewnętrznej i niemal nieograniczone możliwości rozrostu.
Jak mrówki przeszły przez granice?
Według badaczy z Muzeum Historii Naturalnej w Karlsruhe, głównym źródłem inwazji są transporty roślin śródziemnomorskich - figowców, cytrusów, oliwek. To z nimi do Niemiec trafiają kolonie, które dawniej ginęły zimą. Dziś, w cieplejszym klimacie, doskonale się adaptują.
Na ich korzyść działa też brak naturalnych wrogów. W europejskich warunkach Tapinoma magnum nie ma ani pasożytów, ani drapieżników, które mogłyby ograniczać jej liczebność. Jak zauważają naukowcy, największy rozwój kolonii następuje wzdłuż Renu - w regionach o gęstej zabudowie i podwyższonej temperaturze powietrza.
Kolonia, Essen, Bonn – lista się wydłuża
Najnowsze ogniska występowania zidentyfikowano już w 12 lokalizacjach Nadrenii Północnej-Westfalii. Tapinoma pojawiła się w centrach ogrodniczych, parkach, ogródkach działkowych, a nawet w zoo – w akwarium. Lokalne służby próbują przeciwdziałać jej rozprzestrzenianiu, ale – jak przyznają – są w stanie jedynie spowalniać proces. Gdy w jednym miejscu uda się zlikwidować gniazdo, mrówki szybko pojawiają się w innym.
- Mrówka już tu jest. Nie pozbędziemy się jej, możemy jedynie nią zarządzać
- komentuje Amelie Höcherl z Muzeum Historii Naturalnej w Stuttgarcie.
Brak regulacji, brak narzędzi
Największy problem? Tapinoma magnum nie figuruje na unijnej liście gatunków inwazyjnych, co uniemożliwia podjęcie systemowych działań. Miasto Kehl wydało duże środki na specjalistyczny sprzęt i dodatkowych pracowników - bez trwałych efektów.
W odpowiedzi na rosnący kryzys, niemieccy ministrowie środowiska postulują stworzenie krajowej listy organizmów niepożądanych. Dopiero jej wprowadzenie pozwoliłoby m.in. na kontrolę importu roślin z południa Europy i obowiązkową dezynfekcję.
Niepewność mieszkańców
Na lokalnych forach wrze. Mieszkańcy domagają się wsparcia i jasnej strategii.
- Moja żona boi się wyjechać na urlop, bo obawia się, że mrówki wpełzną do domu
- opowiada Herbert Michalski z Kehla. Wraz z sąsiadami codziennie sprawdza swój ogród, szukając nowych śladów inwazji.
To przykład, jak lokalne zjawisko przeradza się w kryzys psychologiczny i społeczny. Dla wielu Tapinoma magnum to nie tylko owad, to zagrożenie, które dosłownie wchodzi do ich życia.
Źródła: Republika, Tysol
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Najnowsze

Doda pokazała zdjęcie w aparaturze. Fani przestraszeni: "Co ci się stało?!"

Czy NIK przyjrzy się programowi „Czyste Powietrze”? Reakcja na interwencję Janusza Kowalskiego

Tusk mówi o rozwadze ws. fałszerstw, ale… wciąż nie pogratulował Nawrockiemu
