Ta informacja jednak nieco szokuje. W południowej Szwecji odnotowano w środę rekordowe ceny prądu. Uruchomiono więc rezerwową elektrownię na olej opałowy, która jest włączana okresowo jedynie w sezonie zimowym.
Według giełdy Nord Pool w godzinach szczytu, gdy jest duże zapotrzebowanie na energię elektryczną, mieszkającym w Skanii Szwedom przyjdzie zapłacić ponad 7,68 korony (około 0,73 euro) za kilowatogodzinę, bez podatków i opłat przesyłowych. Jak wskazują analitycy rynku energetycznego „rekordowe ceny energii spowodowane są sytuacją w Europie oraz spadkiem produkcji energii wiatrowej”. - W Skandynawii energetyka jest bardzo uzależniona od warunków pogodowych, a południe Szwecji jest ściśle powiązane z rynkiem energii na kontynencie, na który mają wpływ wysokie ceny gazu - podkreślił ekspert Johan Sigvardsson w rozmowie z telewizją SVT.
W opinii eksperta, „jeśli w Europie zimą nastanie kryzys energetyczny, dotknięta nim zostanie również Szwecja”. - Sytuacja może się zmieniać z dnia na dzień. Podczas bezwietrznych i mroźnych tygodni, cena za kilowatogodzinę może osiągnąć nawet 11-12 koron - zauważył Sigvardsson.
W związku z trudną sytuacją na rynku energii w Karlshamn uruchomiono elektrownię na olej opałowy. Powstały w latach 60. XX wieku zakład był do tej pory włączany rezerwowo wyłącznie zimą, gdy rosło zapotrzebowanie na prąd, aby nie dopuścić do blackoutu. Według zarządzającego obiektem koncernu Uniper elektrownia w ciągu godziny spala 70 tys. litrów paliwa.
„To jest szaleństwo, że Szwecja musi spalać ropę w środku lata. W dużej mierze wynika to z faktu, że Szwecja i inne kraje w Europie wyłączyły dobrze funkcjonującą energetykę jądrową” - wskazała na Twitterze opozycyjna liberalno-konserwatywna Umiarkowana Partia Koalicyjna.
W południowej Szwecji sytuację pogorszyło przedwczesne zamknięcie w latach 2019-2020 dwóch bloków w elektrowni jądrowej Ringhals pod Goeteborgiem pod naciskiem współrządzącej wówczas z socjaldemokratami Partii Ochrony Środowiska - Zieloni.