Znana szwedzka wirusolog Lena Einhorn stwierdziła, że szwedzka strategia walki z koronawirusem okazała się "dramatyczną porażką". Zgadza się z nią większość innych specjalistów ze Szwecji.
Pani wirusolog wyliczyła przy tym, że Szwecja ma obecnie osiem razy więcej nowych zakażeń na milion mieszkańców niż Finlandia i ponad trzy razy więcej niż Norwegia. Pokazuje to nieskuteczność szwedzkiej strategii w klimacie podobnym do innych państw skandynawskich, które jednak dokonały daleko idących obostrzeń tak jak reszta Europy i świata.
Nadzieje szwedzkich naukowców na osiągnięcie tzw. odporności stadnej okazały się fałszywe.
Kiedy w marcu 2020 r. do Europy przybyła pandemia COVID-19, Szwecja nie wprowadziła lockdownu. Rząd zachęcał do dystansu społecznego i zachowania higieny, ale nie wprowadził żadnych ograniczeń w podróżowaniu, nie nakazał noszenia maseczek czy nie zamykał całych branż gospodarki.
Obecnie Szwecja wycofuje się z początkowej strategii. Wprowadzane są obostrzenia dotyczące handlu i transportu.
Hospitalizacji w Sztokholmie jest tyle samo co w innych stolicach Europy, a na jego przedmieściach liczba zachorowań jest nawet większa niż w przypadku przedmieść innych dużych miast zachodniej Europy.
Okazało się, że decyzja głównego epidemiologa Szwecji Andresa Tegnella o wprowadzeniu możliwie jak najmniejszych obostrzeń nie była tak skuteczna jak liczyły na to władze Szwecji.
Ministerstwo Zdrowia w Szwecji liczyło na to, że jesienią przy nawrocie epidemii liczba zachorowań w Szwecji będzie dużo mniejsza niż w innych krajach Europy dzięki osiągnięciu tzw. odporności stadnej.
Okazało się, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej.