Coś nieprawdopodobnego! Po kilku tygodniach od największej masakry ludności cywilnej do której doszło na przedmieściach Kijowa okazuje się, że udział w niej mieli ukraińscy kolaboranci. Z danych zebranych przez miejscową administrację wynika, że mieli to być ludzie skonfliktowani z miejscową ludnością.
- Widziałem te listy, mówi mer Buczy Anatolij Fedoruk. Nie były napisane własnoręcznie. Podyktował je ktoś z miejscowych. Mogło dojść do jakiejś kolaboracji. Tak więc oni (tj. żołnierze rosyjscy) zawczasu wiedzieli, do kogo idą, pod jaki adres, i co to za człowiek. Dodał, że na liście było też nazwisko jego samego oraz deputowanych buczańskiej rady miejskiej.
Przypomnijmy, nieco ponad 30 tysięczna miejscowość była okupowana przez wojska rosyjskie 33 dni. Po wycofaniu "putinowców" znaleziono tam 412 ciał zabitych, pochowanych m.in. w zbiorowej mogile. Prawie 85 proc. ofiar miało rany postrzałowe.