– To akt terroru i nienawiści – mówił o nocnym ataku na nocny klub prezydent Barack Obama. Jak ustaliła policja, za atakiem stał 29-letni Omar Mateen, który miał być powiązany z tzw. Państwem Islamskim.
Do strzelaniny doszło wczoraj w nocy, w klubie dla homoseksualistów w Orlando na Florydzie. CZYTAJ WIĘCEJ
29-letni mężczyzna Omar Mateen, wszedł do klubu dla homoseksualistów tuż przed jego zamknięciem, zastrzelił ochroniarza i zabarykadował się zakładnikami. Wcześniej podawano, że w strzelaninie pomiędzy 29-latkiem a policją zginęło co najmniej 20 osób, a 42 zostały ranne. Nad ranem czasu lokalnego burmistrz miasta podał jednak, że ofiar śmiertelnych jest co najmniej 50, a 53 osoby trafiły do szpitala. Jak podkreśla szef lokalnej policji John Mina, część ofiar trafiła do szpitala w stanie ciężkim i nie wiadomo, czy przeżyją.
Dotychczas ustalono, że 29-letni Omar Mateen, mieszkał w Fort Pierce w hrabstwie St. Lucie na Florydzie. Mężczyzna nie figurował wcześniej na liście osób powiązanych z terroryzmem. Matten był Amerykaninem pochodzenia afgańskiego. Jak podają służby, miał on za sobą, jakiegoś rodzaju "przeszkolenie" militarne.
"Żołnierz kalifatu"
Jak komentował zdarzenie prezydent USA, atak był "aktem terroru i nienawiści". Barack Obama złożył też kondolencje rodzinom ofiar i prosił o modlitwę za bliskich tych, którzy zostali zamordowani.
Wstępnie policja wskazywała, że sprawca zbrodni mógł działać sam i zdecydować się na atak pod wpływem choroby psychicznej, ale wczoraj do zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie.
Omar Mateen miał działać pod wpływem organizacji i identyfikować się jako jej bojownik. W komunikacie organizacji mężczyznę określono jako "żołnierza kalifatu".
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
USA: Wkrótce decyzja o odtajnieniu raportu dot. zamachów z 11 września22-letnia wokalistka zastrzelona podczas rozdawania autografów