– Lepiej, że wybory prezydenckie na Ukrainie rozstrzygnęły się w pierwszej turze – ocenił sowietolog Włodzimierz Marciniak, komentując pierwsze wyniki exit polls, które dają zwycięstwo w pierwszej turze Petro Poroszence.
Jednak, jak dodał Marciniak, „bardzo ważna jest kwestia frekwencji”. – To daje legitymizację nowemu prezydentowi, najważniejsza jest frekwencja, a nie kto wygrał – podkreślił gość Telewizji Republika.
Z kolei ekspert ds. międzynarodowych Jarosław Guzy zauważył, że frekwencja, w porównaniu do innych regionów Ukrainy, „była drastycznie różna w obwodach donieckim i ługańskim”, ale kilkunastoprocentowy wynik uznał „za i tak całkiem niezły”.
Goście TV Republika rozmawiali również o słabym poparciu dla Julii Tymoszenko.
– Popularność Tymoszenko nie wzrastała, miała szereg wypowiedzi źle odebranych na Ukrainie i na Zachodzie – zaznaczył politolog dr Wiktor Ross.
– Tymoszenko jest politykiem starego typu, nie wyczuła, że większość Ukraińców marzy o stabilizacji, a Poroszenko to obiecywał – dodawał Jarosław Guzy. – Zapowiadał, że jeśli zostanie prezydentem, to w ramach pierwszej podróży zagranicznej wybierze się do Brukseli, później zmienił zdanie i powiedział, że pojedzie do Doniecka – przypomniał ekspert.
Rozmowa w studiu TV Republika dotyczyła także prób uniemożliwienia przeprowadzenia wyborów przez rosyjskich dywersantów.
– Co wiemy o ludziach, których nazywa się separatystami? To raczej zorganizowane grupy przestępcze osadzone w jakichś strukturach interesów po stronie rosyjskiej – mówił Włodzimierz Marciniak.
– Plan zakładał, że skonstruuje się antymajdan, to się nie udało – podkreślał Jarosław Guzy. – Uruchomiono zorganizowane grupy dywersyjne, wspierane prze GRU i snajperów z Rosji. Uruchomiono motłoch, płaci się sto dolarów za nicnierobienie, trzysta dolarów za noszenie broni. Oni chodzą w glorii obrońców ludu i z poczuciem całkowitej bezkarności – dodawał.