Włoska minister spraw zagranicznych Federica Mogherini decyzją unijnych przywódców już 1 listopada stanie na czele unijnej dyplomacji. Jej kandydatura niemal od początku wzbudzała kontrowersje nie tylko ze względu na niewielkie doświadczenie w dyplomacji, ale przede wszystkim w związku z jej miękką postawą wobec Rosji. "Słaba, ignorancka, prokremlowska, zgubna" - pisał o niej korespondent "The Economist" w Europie Wschodniej Edward Lucas.
41-letnia Mogherini jeszcze kilka miesięcy temu była osobą niemal całkowicie nieznaną w Europie. Kiedy została szefową dyplomacji w rządzie premiera Matteo Renziego, okazała się najmłodszą osobą zajmującą to stanowisko w historii Republiki Włoskiej. Brak doświadczenia w dyplomacji był jednym z powodów krytycznego nastawienia niektórych krajów z Europy Środkowej i Wschodniej, zwłaszcza państw bałtyckich, wobec kandydatury Włoszki na szefową unijnej dyplomacji.
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", który uznał nominację Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej za "dobry wybór", kwestionuje zasadność powołania Włoszki Federiki Mogherini na szefową unijnej dyplomacji.
Za "zagadkowe" - biorąc pod uwagę kompetencje i doświadczenia - uznał "FAZ" motywy, jakimi kierowali się przywódcy krajów UE, podejmując decyzję o jej nominacji. "W porządku, premier (Włoch) Renzi popierał swoją faworytkę, ale to jeszcze nie powód, by od razu dać się zbałamucić i (za nią) zagłosować" - krytykuje komentator. Czy na prawdę nie było kandydata bardziej profesjonalnego? - pyta "FAZ".
Mogherini, nawiązując do tych krytycznych głosów, jakoby miała zbyt małe doświadczenie, podkreśliła, że od 20 lat zajmuje się polityką zagraniczną. – Mam 41 lat, nie jestem już taka młoda. Uspokaja mnie fakt, że premier Włoch jest jeszcze młodszy ode mnie i nie jest jedynym premierem, który jest ode mnie młodszy – dodała.
Mogherini zarzuca się także zbyt miękkie podejście do polityki Rosji, albo wprost - postawę prokremlowską. Zarzuty mają związek z sytuacją do jakiej doszło w lipcu tego roku, kiedy unijni przywódcy przygotowywali się do wprowadzenia sankcji wobec Rosji. Szefowej włoskiej dyplomacji nie przeszkadzało wówczas, żeby wybrać się do Moskwy aby zaprosić Putina na europejsko-azjatycki szczyt, którego Mediolan będzie gospodarzem w październiku. Wojna na Ukrainie nie zmieniła także stosunku Włoch do budowanego przez Gazprom gazociągu South Stream. Czas jej wizyty w Rosji zbiegł się z propozycją jej kandydatury na unijne stanowisko. Propozycja bardzo szybko spotkała się jednak z protestem. Jedną z inicjatyw przeciwko Mogherini była akcja na Twitterze #stopfederica.
Szefowa MSZ Włoch odpowiadając na zarzut, że jest miękka wobec Rosji, przypomniała, że z pierwszą wizytą po rozpoczęciu w lipcu włoskiej prezydencji w UE udała się do Kijowa, a dopiero później pojechała do Moskwy. Działania wojskowe nie rozwiążą kryzysu na Ukrainie. Musimy działać na poziomie sankcji oraz utrzymywać drogę dyplomatyczną, mając nadzieję, ze ta kombinacja będzie skuteczna - podkreśliła Mogherini.
Według nieoficjalnych informacji także w sobotę podczas obrad szczytu niektórzy przywódcy nie kryli swojego sceptycznego stanowiska. Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite miała w ogóle nie wypowiedzieć się na temat kandydatury Mogherini.