Skandynawski zamordyzm wiecznie żywy, czyli...
Wyrok na polską lekarkę, której odmawia się prawa do klauzuli sumienia w Norwegii boleśnie przypomina historię skandynawskiej lewicy i medycyny. I choć Szwedzi (w mniejszym stopniu Norwegowie) deklarują chęć rozliczenia się z eugeniczną przeszłością (nie tak znowu odległą), to decyzja sądu pokazuje, że w istocie niczego się oni nie nauczyli - pisze Tomasz Terlikowski.
Zacznijmy od krótkiego przypomnienia sprawy. Dr Katarzyna Jachimowicz nie chciała kierować kobiet na aborcję, ani zakładać im wczesnoporonnych wkładek domacicznych. I właśnie za to została wyrzucona z pracy, bowiem norweskie prawo nie przewiduje istnienia klauzuli sumienia dla lekarzy rodzinnych. Kobieta odwołała się do sądu, ale ten uznał, że lekarze w Norwegii kierować sumieniem się nie mogą. A nie mogą, bo ich sumienia ogranicza prawa kobiet. To, że prawa kobiet (zresztą wymyślone, bowiem nikt nie ma prawa do ubezpłodnienia) mogą ograniczać sumienie lekarzy, już Norwegów nie interesuje.
I nie ma w tym nic dziwnego. Norwegia, ale także Szwecja to bowiem kraje, w których w istocie nie istnieje nic takiego, jak lekarz jako wolny zawód. Tam lekarze są urzędnikami państwowymi, których celem nie jest działanie na rzecz jednostek, ale państwa. To państwo wyznacza im cele, a oni mają się podporządkować. I to nawet wówczas, gdy szkodzi to pacjentom. A gdyby chcieli kierować się sumieniem czy choćby wiedzą medyczną, to wówczas państwo wkracza z całą surowością, by przypomnieć im, że ich celem jest działanie na korzyść państwa i jego ideologii. Tak w tych krajach było zawsze, i dlatego, inaczej niż gdzie indziej, lekarze nie są świadomi, że mogą odmówić wykonywania zamordystycznych poleceń i kierować się własnym sumieniem.
A najlepszym na to dowodem jest gremialne uczestnictwo lekarzy skandynawskich w programach eugenicznych. Przypomnijmy, że i w Szwecji, i w Norwegii i w Danii, socjaldemokratyczne rządy zalegalizowały najpierw dobrowolną, a później także przymusową sterylizację. Poddawano jej kobiety, które uznano za niedostosowane społecznie, Cyganki, samotne matki, czasem kobiety, których nie akceptowało miejscowe społeczeństwo. Lekarze, choć na przykład we Francji, mocno się opierali takim pomysłom, nie protestowali, a nawet wspierali tego rodzaju programy, bowiem miały się one opłacać społeczeństwu. A skoro tak, to jako że liczy się tylko wspólnota, to jednostkę można uznać za zero. Dziesiątki tysięcy kobiet, bez ich zgody, zostało więc wysterlizowanych, a niekiedy także dokonano na nich przymusowej aborcji. Lekarze nie tylko w tym uczestniczyli, a nawet przekonywali, że to znakomity pomysł.
Szok, jaki wybuchł w latach 90. w Szwecji, oburzenie na rzekomo prawicowych lekarzy (choć zarówno ówczesna władza, jak i większość lekarzy była wówczas socjaldemokratyczna), którzy ośmielali się wykonywać tego rodzaju działania, w niczym nie zmieniają faktu, że szwedzka, a szerzej skandynawska lewica niczego się z tamtej afery nie nauczyła. Ona nadal uważa, że to państwo ma zastępować sumienie lekarzy, że polecenie jest ważniejsze niż moralność, a interes społeczny ważniejszy niż jakieś ogólnoludzkie prawa. Wyrok w sprawie dr Katarzyny Jachimowicz mocno o tym przypomina i uświadamia, że lewica wcale nie głosi pochwały wolności, ale zwyczajny lewicowy zamordyzm, w którym nie ma miejsca na sumienie, ani nawet na sprzeciw wobec zbrodniczych pomysłów. Eugenika niczego nie nauczyła skandynawskiej lewicy. Gdyby chciała ona odrobić lekcję z eugeniki, to uświadomiłaby sobie, że czasem to nie państwo i nie lewicowa ideologia ma rację, ale jednostka, która zwyczajnie kieruje się sumieniem. I że nie należy tego sumienia łamać. Tyle tylko, że uświadomienie sobie roli sumienia oznacza złamanie monopolu lewicowej ideologii, a w konsekwencji jej śmierc.
Tomasz P. Terlikowski