Rosyjskie pokolenie „Z”, w reżimie putinowskim miliony młodych Rosjan przechodzą przez organizacje paramilitarne
Rosyjskie pokolenie "Z" dorasta w warunkach zmilitaryzowanej edukacji i kultury młodzieżowej, miliony młodych Rosjan przechodzą przez organizacje paramilitarne - mówi PAP Ian Garner, kanadyjski historyk i ekspert ds. Rosji oraz autor książki "Za Putina. Mroczny portret faszystowskich ruchów młodzieżowych w Rosji".
"Rosyjski faszyzm w ciągu ostatnich 20 lat stał się bardzo ekstremalną formą nacjonalizmu opartego o ideę, że rosyjskie społeczeństwo może być odrodzone i może stać się lepsze tylko poprzez prowadzenie wojny przeciwko komuś lub czemuś atakującemu Rosję" - podkreśla ekspert.
Jak dodaje, w ciągu ostatnich lat jako wrogów przedstawiano Czeczenów i innych mieszkańców Kaukazu, homoseksualistów, a obecnie - Ukraińców. "Wszystkie te grupy w pewien sposób są obwiniane o przeszkadzanie rosyjskiemu społeczeństwu w osiągnięciu perfekcji" - wskazuje Garner, wyjaśniając, że państwo rosyjskie i jego zwolennicy opowiadają się za "zniszczeniem tych przeszkód, by ocalić" społeczeństwo. "Nie ma tu miejsca dla negocjacji, nie ma miejsca na kompromis. To gra o sumie zerowej: my albo oni" - mówi Garner.
W książce "Za Putina. Mroczny portret faszystowskich ruchów młodzieżowych w Rosji" autor analizuje pokolenie młodsze od tzw. millenialsów. "Millenialsi dorastali w Rosji w latach 2000., kiedy wciąż były tam pewne szanse pozostawania poza państwowym projektem politycznym. Można było żyć, ignorując działania Kremla, politykę. Można było podróżować za granicę. Osoba homoseksualna mogła dosyć komfortowo żyć w Petersburgu czy w Moskwie, choć nie wszystko było różowe i liberalne" - opowiada.
Pokolenie "Z" nie pamięta lat 2000. To osoby, które dorastały po roku 2012, kiedy putinowski reżim stał się dużo bardziej nacjonalistyczny, bardziej agresywny zarówno wewnątrz kraju jak i za granicą. To pokolenie dorastające w warunkach wysoce zmilitaryzowanej formy edukacji, kultury młodzieżowej; to również pokolenie, które potencjalnie może być w większej mierze zaangażowane w państwowy przekaz dotyczący agresji i wojny niż millenialsi, którzy nie wyjawili zbyt dużego entuzjazmu w sprawie zgłoszenia się do armii i walki na Ukrainie - zauważa Garner.
Już w latach 2000. w Rosji istniało wiele nacjonalistycznych paramilitarnych grup, np. Nasi. To - jak wyjaśnia Garner - były "projekty poboczne" Kremla, za pośrednictwem których wypróbowywał metody dotarcia do młodych ludzi. Wykorzystywał w tym celu nowoczesne technologie i branding - sprawiał, by te grupy wydawały się "cool", by w mediach wyglądały jak zjawisko masowe.Wraz ze wzrostem nacjonalizmu rosyjskiego reżimu w ostatnich kilku latach ponownie zwrócono się ku grupom młodzieżowym - wyjaśnia rozmówca PAP. Jedną z popularnych paramilitarnych organizacji przeznaczonych dla dzieci i młodzieży w Rosji jest Junarmia, założona w 2016 roku z błogosławieństwem Kremla, w tym ministra obrony Siergieja Szojgu.
Junarmia wygląda jak paramilitarna organizacja młodzieżowa z XX wieku: jej członkowie noszą mundury, uczestniczą w szkoleniach militarnych, chodzą na zajęcia z "patriotycznej historii". Jak zaznacza ekspert, grupa w równym wymiarze funkcjonuje online jak i offline, co pozwala państwu na stały dostęp do młodych ludzi - poprzez serwis VKontakte, TikTok, gry, hasztagi, konkursy z nagrodami, nagrania. Wiele wskazuje na to, że jest to dużo bardziej atrakcyjny projekt niż grupy młodzieżowe z przeszłości - podkreśla Garner.
Liczba osób dołączających do Junarmii rośnie w wybuchowym tempie: od 600 tys. do 1,3 mln w ciągu ostatnich trzech lat - wskazuje. Państwo inwestuje w to ogromną ilość pieniędzy, finansowanie organizacji rośnie.
Garner zwraca uwagę, że w wielu nagraniach Junarmii na TikToku wykorzystywany jest zachodni hip-hop; pod względem estetyki materiały te wyglądają dokładnie jak zachodnie nagrania (za wyjątkiem tego, że wszyscy noszą mundur). "To w pewien sposób łagodzi i normalizuje wpływ ekstremalnego przekazu nagrań" - mówi ekspert. W nagraniach dzieciom pokazywane są np. różne ćwiczenia wojskowe, przygotowujące do dołączenia w przyszłości do armii.
Dodatkowo państwo finansuje mnóstwo postaci z pop kultury. Obecnie najbardziej znany jest Szaman, który tworzy nowoczesną, chwytliwą, dobrze zrobioną muzykę, z wysokiej jakości teledyskami - wskazuje ekspert. "Jego utwory są wysoce patriotyczne i zawierają faszystowskie przekazy dotyczące krwi, ziemi, tysiącletniej historii państwa rosyjskiego" - mówi Garner. Jedna ze słynnych piosenek Szamana, pt. "Powstaniemy", przedstawia Rosję jako kraj będący na krawędzi wspaniałej przyszłości - zaznacza. "Cały ten przekaz jest opakowany w dźwięk i obraz przypominające twórczość zachodnią. Więc nie musisz wybierać między byciem +cool+ i słuchaniem muzyki zachodniej a słuchaniem słabej muzyki patriotycznej" - podkreśla rozmówca PAP.
Już na początku lat 2000., kiedy jeszcze nie można było określić reżimu Putina jako faszystowski - mimo tego, że był brutalny i nacjonalistyczny - Kreml zaczął wypróbowywać te metody rozpowszechniania swojego przesłania, m.in. sponsorując określone gwiazdy muzyki pop czy produkcje filmowe. Już wtedy eksperymentowano z telewizją, mediami, sieciami społecznościowymi. Z czasem stworzono cały repertuar działań i trzeba przyznać, że osiągnęli swoje cele, jeśli chodzi o młodych ludzi w ostatnich 20 latach - ocenia Garner.
Kiedy weźmie się pod uwagę to, że miliony młodych Rosjan przechodzą przez Junarmię, słuchają takich twórców jak Szaman, można zadać pytanie: czy osoby te będą w stanie odrzucić przesłanie państwa, że Rosja jest otoczona przez wrogów? Że Zachód próbuje zniszczyć Rosję? Że na Ukrainie są naziści? - zastanawia się autor. "Jeśli chodzi o następnych 10-15 lat - wątpię w to. Ale mam nadzieję, że się mylę" - oznajmia.
Nawet w przypadku śmierci Władimira Putina ten problem nie zniknie - uważa ekspert. Niestety w najbliższej przyszłości przy władzy pozostaną ultranacjonaliści, chyba że stanie się cud - ocenia. "I mam nadzieję, że ten cud się wydarzy, ale myślę, że musimy podjąć działania, by być gotowym na to, że sytuacja się nie poprawi" - podsumowuje Ian Garner.