Friedrich Schmidt we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze, że nadzieje Rosji na dobry „deal” ze Stanami Zjednoczonymi po wyborze na prezydenta Donalda Trumpa okazały się być złudzeniem. W związku z tym Moskwa ma coraz częściej wysuwać na pierwszy plan cechy negatywne dla amerykańskiego prezydenta.
Schmidt w komentarzu zatytułowanym „Powrót do rosyjskiej normalności” pisze, że wkład Putina w zwycięstwo Trumpa pewnie nigdy nie zostanie dokładnie określony. Dla Rosjan zwycięstwo Trumpa miało okazać się zaskakujące, bo pozbawiło ono na pewien czas Moskwę czołowego kozła ofiarnego, którym odwracano uwagę od złej sytuacji gospodarczej Rosji. Rosjanie żywili przekonanie, że uda się z Trumpem nawiązać „deal”, a w konsekwencji osłabić wartość zachodnich wartości i instytucji.
Kreml miał nadzieję na powtórkę Jałty, na to, że Putin wraz z Trumpem, dwaj silni przywódcy, będą decydować o kształcie i losach współczesnego świata. Odpowiadałoby to planom Putina, któremu zależy na mocnym oznaczaniu strefy swoich wpływów, dlatego zależy mu na zdewaluowaniu znaczenia NATO.
Jednak takie życzenia okazały się trudne to realizacji z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Schmidt podkreśla, że Rosja ma znacznie więcej powodów do sceptycyzmu niż do optymizmu – jego zdaniem nie bez znaczenia pozostają ceny ropy. Rosji zależy na tym, by były one wyższe, a Trump dąży do zwiększenia wydobycia amerykańskiego. Przeciwstawne zdania obaj prezydenci prezentują również w kwestii wspierania prezydenta Syrii, Baszszara al-Asada.
Komentator podkreśla, że gdy nadzieje Rosjan okazały się złudne, zaczęto próbować zdyskredytować Trumpa i politykę USA. Jak sam to określił, wszystko zmierza do rosyjskiej normalności, czyli stanu wrogości wobec USA. W Rosji taki stan ma się tłumaczyć tym, że Trump chciał nowego otwarcia, jednak nie pozwolono mu na nie.