- Chociaż ani jedna ani druga strona konfliktu nie używała przez cały dzień przemocy, to, z uwagi na gęstniejącą atmosferę, w nocy może dojść do regularnej bitwy - mówił w najnowszej relacji z Kijowa Bartłomiej Maślankiewicz.
- Na ul. Hruszewskiego panuje wględny spokój. Milicjanci i protestujący stoją na swoich miejscach, a między nimi obraz zniszczonego miasta: powyrywane znaki drogowe, powyrywana kostka brukowa, zdemolowane elewacje. Taka sytuacja utrzymuje się od rana, głównie za sprawą przedstawicieli cerkwi grekokatolickiej, którzy stworzyli między obiema grupami coś na kształt strefy buforowej - powiedział.
Pytany o to, czy potwierdza doniesienia portalu Kresy.pl, że jutro zostanie wprowadzony stan wyjątkowy na Ukrainie, odpowiedział: "nie mamy informacji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, zresztą takie pogłoski krążą na Majdanie od samego początku protestów".
Maślankiewicz próbował przewidzieć, jak w Kijowie przebiegnie dzisiejsza noc. - Ciągle przybywają nowe grupy, w nocy może sie zacząć regularna bitwa, ludzie wciąż budują barykady od ul. Hruszewskiego. Jeśli w końcu monifestantom uda się zająć dzielnicę rządową, to będą chcieli powołać Radę Narodową, na co liczą już od dawna - relacjonował.
Na miejscu jest również Dawid Wildstein, reporter Gazety Polskiej Codziennie.
- Wracam z Majdanu, gdzie jest teraz kilka tysięcy ludzi, którzy stoją, ale 60 proc. placu zajmują namioty. Jestem na drodze do siedziby władz ukraińskich. Zbiera się tam coraz więcej ludzi, posunęli się naprzód o 30-40 m w porównaniu do wczoraj. Wygląda to dużo poważniej, niż zeszłej nocy. Jest więcej osób, stworzyli system barykad. W tłumie czuć, że nie odpuszczą. Mam nadzieję, że do zamieszek nie dojdzie, ale tak napiętej sytuacji i mobilizacji jeszcze nie było. Wszyscy są nastawieni bojowo - relacjonował reporter.