Traktat zawarty przez Rosję i Abchazję oznacza aneksję części terytorium Gruzji – powiedział prezydent Gruzji Giorgi Margwelaszwili. Podkreślił, że celem sankcji wobec Kremla nie jest gnębienie Rosjan, ale pokazanie władzom rosyjskim, że świat nie toleruje agresywnej polityki Rosji.
W rozmowie z PAP prezydent Gruzji odniósł się do układu o sojuszu i partnerstwie strategicznym, jaki pod koniec listopada Rosja podpisała z nieuznawaną przez społeczność międzynarodową Abchazją.
Dokument zobowiązuje strony do udzielenia sobie m.in. pomocy wojskowej w sytuacji agresji ze strony innego państwa lub grupy państw, przewiduje modernizację sił zbrojnych Abchazji na koszt Federacji Rosyjskiej. Jest w nim też mowa o wspólnej ochronie granicy abchasko-gruzińskiej.
Prezydent Margwelaszwili podkreślił, że Abchazja to "okupowane terytorium Gruzji, które praktycznie tylko Rosja uznaje za odrębne państwo".
– Nieustannie podkreślamy, że Abchazja to część Gruzji, która jest okupowana przez Federację Rosyjską. (...) Teraz widzimy, że Rosja podpisała porozumienie, które przekształca okupację Abchazji w aneksję – zaznaczył.
Jak mówił, w 2008 r. rosyjskie siły zbrojne zajęły dwa obszary na terytorium Gruzji: region Cchinwali w środkowej części kraju oraz położoną na zachodzie Abchazję.
– Okupacja prowadzona była z użyciem znacznych sił wojskowych po stronie Rosji. Od tamtej pory Rosja twierdzi, że te terytoria (Osetia Płd. i Abchazja) są niepodległymi państwami, co stoi w sprzeczności z warunkami zawieszenia broni z 2008 r., które przewidywały m.in. deeskalację konfliktu. Mimo podpisanego wówczas porozumienia Rosja, zamiast wycofać swe wojska, uznała te terytoria za odrębne kraje – dodał prezydent Gruzji.
Zaznaczył, że w wyniku m.in. porozumienia Rosji z Abchazją sytuacja w regionie "poważnie się skomplikowała". Skrytykował też prowadzoną przez Rosję "politykę uprzywilejowanych stref interesów".
– Wielokrotnie podkreślaliśmy, w kontekście wojny w Gruzji w 2008 r., czy wojny na Ukrainie w 2014 r., że polityka uprzywilejowanych stref interesów, o której otwarcie mówi Rosja, nie prowadzi do niczego dobrego – ani w regionie, ani w tzw. byłych republikach radzieckich, ani w samej Rosji. Sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Widzimy, że te komplikacje negatywnie wpływają na pokojowy rozwój naszego regionu, ale też m.in. Europy Środkowo-Wschodniej oraz Kaukazu, który jest nie tylko częścią Europy, ale też jak brama łączy Europę z Azją – oświadczył Margwelaszwili.
Pytany, czy wspólnota międzynarodowa powinna zaostrzyć sankcje wobec Rosji, prezydent Gruzji ocenił, że dotychczas wprowadzone sankcje poważnie wpłynęły na rosyjską gospodarkę. Jak podkreślił, celem Europy - i świata – nie jest „głodna” Rosja, ale to, aby rosyjscy politycy zrozumieli, że "agresja wobec sąsiadów nie jest akceptowana przez społeczność międzynarodową".
Jak mówił, zaakceptowanie koncepcji "uprzywilejowanych stref interesów" stawiającej Gruzję, Ukrainę i byłe republiki radzieckie w roli rosyjskiego zaplecza, oznaczałoby, że "świat staje się znacznie bardziej niebezpieczny". – Niezależnie czy chodzi o Tbilisi, Kijów, Warszawę, czy Londyn – mówimy o naszym bezpieczeństwie w globalnym świecie – zaznaczył Margwelaszwili.
Prezydent zaznaczył też, że Gruzja ma "europejską tożsamość". – Mój kraj w ramach swojej niepodległej historii nie dokonywał innych (niż europejskie) wyborów. Europejska tożsamość Gruzji jest niezmienna. Nie jest uzależniona od poszczególnych ministrów, czy nawet od prezydentów. Taki jest wybór naszego narodu – zadeklarował.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: