Rosja nie zatrzyma się na Ukrainie, dlatego konieczne jest utrzymanie wsparcia i zapewnienie, by Kijów się obronił – oznajmili w poniedziałek prezydenci Litwy, Łotwy i Estonii - Gitanas Nauseda, Edgars Rinkeviczs i Alar Karis po spotkaniu w Tallinie.
"Nie powinniśmy zakładać, że Rosja wygra tę wojnę, ale - gdyby tak się stało - wszyscy bylibyśmy w niebezpieczeństwie, nie tylko kraje bałtyckie, ale cała Europa, cały świat zachodni” - powiedział prezydent Estonii Karis, którego cytuje agencja BNS, podczas wspólnej konferencji prasowej przywódców trzech państw bałtyckich.
„Powinniśmy przypomnieć naszym partnerom, że nie jest to tylko kwestia krajów dzielących granicę (z Rosją), ale całego zachodniego świata" – podkreślił Karis.
Prezydent Litwy Nauseda wskazał, że „reżim kremlowski, nie ma ostatecznych celów” i mogą one obejmować nie tylko „kraje bałtyckie, ale też inne też kraje Europy Wschodniej, Europy Środkowej”. „Dlatego musimy poradzić sobie z bardzo niebezpiecznym reżimem i pozostać zjednoczeni we wspieraniu Ukrainy” – oświadczył Nauseda.
Prezydent Łotwy Rinkeviczs zaznaczył, że „to, czy Rosja zaatakuje którykolwiek z krajów bałtyckich lub krajów wschodniej flanki NATO, zależy od tego, jak dobrze są one przygotowane do odparcia ewentualnego ataku”. Ponadto, zdaniem łotewskiego prezydenta, działania Rosji mogą doprowadzić do fragmentacji NATO, „dlatego ważne jest, aby podejmować wysiłki na rzecz utrzymania jedności”.
Według Rinkeviczsa, strategia Kremla polega na prowadzeniu długotrwałej wojny w nadziei, że wpłynie to na opinię zachodnich społeczeństw.
"Musimy pamiętać, że jest to wojna długoterminowa. Niestety, nie zakończy się ona w ciągu kilku miesięcy czy nawet roku. To właśnie mówię moim kolegom w NATO i Unii Europejskiej, iż musimy być na to przygotowani" - powiedział łotewski prezydent.
Spotkanie w Tallinie było dorocznym spotkaniem prezydentów Litwy, Łotwy i Estonii, podczas którego omówione zostały kwestie bezpieczeństwa regionalnego i infrastruktury, a także wsparcie dla Ukrainy.