Sytuacja z masowymi akcjami opozycji w Kijowie wymknęła się spod kontroli, są oznaki zamachu stanu, a rząd ma informacje, że demonstranci przygotowują się do zajęcia siedziby parlamentu – oświadczył wieczorem premier Ukrainy Mykoła Azarow.
Szef rządu zaapelował do ambasadorów Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, by wpłynęli na opozycję i zapobiegli eskalacji przemocy. Oznajmił także, że ani on, ani prezydent Wiktor Janukowycz nie wiedzieli o planach rozpędzenia przez milicję w sobotę nad ranem ludzi zebranych na Majdanie (placu) Niepodległości w Kijowie.
- Mówię wam całkowicie otwarcie: ani prezydent, ani premier nie wiedzieli o tej operacji - powiedział Azarow na spotkaniu z ambasadorami państw UE, USA i Kanady.
Po tym wyjaśnieniu premier ocenił, że wydarzenia na Ukrainie przypominają zamach stanu. - To, co się dzieje, nosi znamiona przewrotu. Jest to bardzo poważna sprawa. My okazujemy cierpliwość, ale chcielibyśmy, by nasi partnerzy nie sądzili, że wszystko im wolno – podkreślił.
- Zwracam się do ambasadora UE, pana (Jana) Tombińskiego i do ambasadora USA (Geoffreya Pyatta), o podjęcie wszelkich wysiłków i zaapelowanie do polityków opozycyjnych o niedopuszczanie do przemocy wobec milicji, o pokojowy dialog i o porzucenie języka ultimatum – oznajmił.
Po sobotnim rozpędzeniu protestu na Majdanie Niepodległości, gdzie ucierpieli także obywatele Polski, do starć z milicją doszło w Kijowie w niedzielę, gdy ludzie zaatakowali budynki państwowe, w tym siedzibę prezydenta Janukowycza.
Opozycja oświadczyła, że atak na administrację prezydencką urządzili wynajęci przez władze prowokatorzy. Jednocześnie opozycja sama zajęła kijowski ratusz oraz siedziby związków zawodowych, gdzie rozmieszczono jej tymczasowy sztab.
W internecie pojawiły się już nagrania, z których wynika, że ubrani w dresy młodzi ludzie zostali przywiezieni przed administrację Janukowycza w niedzielę autobusami, które bez problemów wjechały między pojazdy specjalnych oddziałów milicyjnych Berkut.