Premier Belgii Charles Michel podał się do dymisji. Powodem był brak poparcia dla jego mniejszościowego rządu ze strony socjalistów z opozycji. Nieco ponad tydzień temu gabinet opuściła partia umiarkowanych flamandzkich nacjonalistów - NV-A w proteście przeciwko poparciu Belgii dla paktu ONZ w sprawie migracji przyjętego w Marrakeszu.
Premier Charles Michel ogłaszając nowy skład mniejszościowego rządu wyrażał nadzieję, że z poparciem opozycji będzie sprawował urząd do zaplanowanych na maj wyborów parlamentarnych. Przedstawił posłom swój program prac na najbliższe miesiące dotyczący między innymi migracji, reformy rynku pracy, klimatu. Jednak socjaliści, będący w opozycji, uznali, że jest on za mało konkretny. Dali premierowi 48 godzin na przedstawienie szczegółów i złożyli wniosek o wotum nieufności, który poparli też Zieloni. Dość nieoczekiwanie Charles Michel odrzucił ultimatum i poinformował w parlamencie, że rezygnuje.
- Przedstawiłem swój program prac w interesie kraju i obywateli. Jednak ta propozycja nie została przyjęta. Muszę to uszanować i dlatego podjąłem decyzję o rezygnacji - powiedział premier.
Teraz Król Belgów będzie musiał rozpocząć konsultacje z przedstawicielami partii politycznych, by znaleźć "wspólny mianownik" pozwalający na stworzenie rządu. W Belgii to wyjątkowo wymagające zadanie, bo porozumieć muszą się partie z obu stron granicy językowej. Rząd premiera Michela powstał po 5-miesięcznych trudnych negocjacjach. A kilka lat temu Belgia pobiła rekord - utworzenie rządu zajęło politykom 541 dni.