Grupa policjantów przeprowadzająca obławę na handlarzy narkotyków w brazylijskim mieście Guarulhos pomyliła domy, dzięki czemu odnalazła zaginionego w 1996 roku nastolatka.
Policjanci w poszukiwaniu handlarzy narkotyków weszli do mieszkania, gdzie znaleźli 36-letniego Armando Bezerry de Andrade, pogrążonego w głębokiej apatii. Miejscowi potwierdzili tożsamość mężczyzny. Armando zaginął w 1996 roku jako nastolatek. Nie potrafi powiedzieć co działo się przez te wszystkie lata, ponieważ zatracił zdolność werbalnego porozumiewania się. W pokoju, w którym był zamknięty, na ścianach wisiały łańcuchy, a podłoga była brudna od ekskrementów.
Wg śledczych Armando był przetrzymywany w pokoju przez cały czas zaginięcia, czyli przez ostatnie 20 lat oraz, że często był bity i zakuwany w łańcuchy. Dom, w którym go znaleziono, należy do jego ojca i macochy. Ojciec został zatrzymany pod zarzutem przetrzymywania syna siłą, macocha będzie przesłuchiwana. Wersja wydarzeń małżeństwa jest jednak inna: 20 lat temu Armando uciekł z domu, a przed kilkoma dniami wrócił, uzależniony od narkotyków i potrzebujący pomocy.
Sąsiedzi, którzy nic nie wiedzieli o uwięzieniu, ujawnili, że macocha nienawidziła chłopaka i na jakiś czas zamknęła go w domu mówiąc, że jest upośledzony, potem mówiła, że uciekł z miasta. Ich zdaniem był cichym, spokojnym chłopcem.