Dziś w godzinach porannych, w wielu francuskich miastach rozpoczęła się dziewiąta fala protestów przeciwko reformie emerytalnej. Pomimo przyjęcia przez rząd ustawy bez głosowania w Zgromadzeniu Narodowym związki zawodowe wierzą, że zmuszenie prezydenta Emmanuela Macrona do jej wycofania jest możliwe. Polityk zapowiedział jednak, że nie przewiduje w ten sprawie nawet referendum...
„Możemy doprowadzić do wycofania tej ustawy”, powiedziała Marie Buisson, kandydatka na następcę Philippe’a Martineza na stanowisku lidera jednej z głównych central związkowych we Francji – CGT. W dzisiejszym wywiadzie telewizyjnym zapewniła, że protest społeczny będzie trwał, nawet jeśli Rada Konstytucyjna, nadzorująca ustawodawstwo, zatwierdzi tekst aktu prawnego podwyższającego wiek emerytalny z 62 do 64 lat.
Dziś od godzin porannych protesty trwają w pobliżu Tuluzy na południowym zachodzie Francji, gdzie zablokowano autostradę. Blokady rozstawiono również w Rennes w północno-zachodniej części kraju, a w ciągu dnia mają mieć miejsce w innych miastach.
W wielu sektorach gospodarki pracownicy kontynuują strajk. „Celem jest, aby jak najwięcej osób przestało pracować", dodała Buisson.
Dziś ministerstwo ds. transformacji energetycznej poinformowało, że ze względu na konieczność zapewnienia krytycznych dostaw paliw w regionie Ile-de-France, obejmującym m.in. Paryż, wydało nakaz rekwizycji, który wymaga od pracowników powrotu do pracy w składzie paliw Fos-sur-Mer na południu Francji, aby zabezpieczyć dostawy benzyny dla regionu. W środę dziennik „Le Figaro” podał, że w związku z przedłużającymi się strajkami pracowników we francuskich rafineriach w 13 proc. stacji benzynowych w kraju nie ma obecnie benzyny ani oleju napędowego.
Zobacz też: Nie chcą Macrona, nie chcą Borne. Tysiące Francuzów na ulicach [wideo]
Francuski publiczny przewoźnik kolejowy SNCF zakomunikował, że ruch pociągów będzie w czwartek poważnie zakłócony. To samo tyczy się transportu publicznego w stolicy, w tym metra. Z powodu strajku kontrolerów ruchu lotniczego francuski urząd lotnictwa cywilnego DGAC poprosił linie lotnicze o odwołanie w czwartek 30 proc. lotów na lotnisku Orly i 20 proc. na innych lotniskach.
W szkołach podstawowych w strajkach ma wziąć udział 40-50 proc. nauczycieli. Do poniedziałku strajkować mają również pracownicy komunalni w stolicy, których protest skutkował tonami śmieci zalegającymi w Paryżu; w poniedziałek było ich 9,3 tys. ton.
Wczoraj prezydent Macron udzielił wywiadu telewizyjnego w związku z przyjętą reformą emerytalną. Wyraził nadzieję, że nowa ustawa wejdzie w życie do końca roku. W odniesieniu do protestów organizowanych przez związki zawodowe od stycznia Macron stwierdził, że nie będzie tolerancji dla agresji podczas demonstracji. Same protesty, przeprowadzane w sposób pokojowy, są prawem ludzi, którzy nie zgadzają się z daną polityką, stwierdził szef państwa.
Wywiad transmitowany przez francuską telewizję oglądało 10 mln Francuzów. Nie uspokoił on jednak nastrojów społecznych. Prezydent był po nim krytykowany za „pogardę dla ludzi” i „utratę kontaktu z rzeczywistością”.
Władze szacują, że w czwartkowych demonstracjach w wielu francuskich miastach może wyjść na ulice nawet 800 tys. ludzi. W ciągu ostatnich dni podczas spontanicznie gromadzących się demonstracji policja aresztowała kilkaset osób.
Sondaże pokazują, że zdecydowana większość Francuzów sprzeciwia się ustawie emerytalnej, a także formie jej przyjęcia. Rząd skorzystał bowiem z art. 49.3 konstytucji, który umożliwia mu pominięcie głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej francuskiego parlamentu.