Pekin i Tokio oskarżały się wzajemnie w związku z sobotnim incydentem na Morzu Wschodniochińskim. Chińczycy poderwali swe myśliwce, gdy dwa japońskie samoloty wojskowe zbliżyły się do ogłoszonej tam przez Chiny kontroli powietrznej.
Chińskie ministerstwo obrony zarzuciło Japonii, że jej dwa samoloty, w tym jeden zwiadowczy, wleciały do owej strefy w czasie, gdy odbywały się tam wspólne chińsko-rosyjskie ćwiczenia marynarki wojennej.
Pekin zażądał od Japonii "wstrzymania wszelkich działań zwiadowczych ingerencji", ostrzegając, że jeśli Tokio się do tego nie zastosuje, będzie "wyłącznie odpowiedzialne za wszelkie konsekwencje".
Japońskie ministerstwo obrony poinformowało, że jeden z dwóch chińskich myśliwców, uzbrojonych w pociski rakietowe, zbliżył się na odległość 30 metrów do japońskiego samolotu. Minister obrony Itsunori Onodera ostrzegł, że takie działania "mogą doprowadzić do wypadku" - poinformowała agencja Kyodo.
Stosunki Chin i Japonii znacznie się pogorszyły, kiedy we wrześniu 2012 roku zaostrzył się spór terytorialny między obu krajami o wyspy Senkaku (chińska nazwa Diaoyu) na Morzu Wschodniochińskim. Japoński rząd wykupił wtedy trzy tworzące sporny archipelag wyspy od prywatnego właściciela. Przez Chiny przetoczyła się wówczas fala ulicznych protestów, przeradzających się również w plądrowanie japońskich firm i atakowanie japońskich obywateli.
W listopadzie zeszłego roku Pekin ogłosił utworzenie Strefy Identyfikacji Obrony Powietrznej Morza Wschodniochińskiego w rejonie spornych wysp. Japonia i USA potępiły to jako prowokacyjny akt.