Europosłowie socjaldemokratów, liberałów i Zielonych alarmowali dziś w sprawie nowego prawa antyaborcyjnego w Hiszpanii. Podkreślali, że narusza ono prawo do wyboru, Odpierali te argumenty konserwatyści, a chadecy wskazywali, że to sprawa krajów.
Debatę w Parlamencie Europejskim zainicjowała frakcja socjaldemokratów w reakcji na nowe przepisy antyaborcyjne w Hiszpanii. Konserwatywny rząd tego kraju przyjął w grudniu 2013 roku prawo, które ogranicza legalną aborcję do przypadków gwałtu, poważnego ryzyka dla zdrowia matki oraz uszkodzenia płodu zagrażającego życiu dziecka. Wcześniej aborcja była dopuszczana bez ograniczeń do 14. tygodnia ciąży. Projekt ma być głosowany w hiszpańskim parlamencie w pierwszej połowie roku. Rządowym planom sprzeciwiają się opozycja i grupy obrony praw kobiet, którzy wskazują, że nowe przepisy to cofnięcie się o ponad 30 lat.
- Niektórzy nie chcieli w ogóle, żeby ta debata była dzisiaj zorganizowana, niektórzy w ogóle zastanawiali się, czy Unia Europejska ma kompetencje pozwalające wypowiadać się jej na ten bardzo istotny temat, czyli wolność wyboru kobiet - mówiła hiszpańska eurodeputowana socjaldemokratów Garcia Perez. Jej zdaniem Europa nie może pozostać obojętna w tej sprawie. - Obecny rząd Hiszpanii stara się ograniczyć prawa kobiet do walki o godność i prawo wyboru - dodała.
Chadecka eurodeputowana Europejskiej Partii Ludowej Edit Bauer podkreślała, że jej frakcja uważa, iż "kwestie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego są sprawami, które leżą w gestii państw członkowskich". - Mamy różne tradycje, różne prawodawstwa w państwach członkowskich, co sprawia, że mamy podziały opinii publicznej w UE. Nie możemy narzucać rozwiązań, które są absolutnie nie do przyjęcia w różnych państwach członkowskich w kwestiach tak wrażliwych - powiedziała europosłanka. Jej zdaniem z poziomu UE można tylko popierać opiekę zdrowotną dla kobiet w ciąży i matek oraz wzmocnić walkę z okaleczaniem organów płciowych kobiet.
Holenderska liberalna eurodeputowana Sophia in 't Veld oburzyła się na - jej zdaniem - pełne hipokryzji stanowisko EPL, bo PE przyjmuje wiele rezolucji w sprawach, w których nie ma kompetencji. Podkreśliła, że jest dumna, iż pochodzi z kraju, w którym aborcja jest dozwolona. Argumentowała, że w krajach, gdzie aborcja jest legalna, liczba zabiegów jest niższa.
Europoseł PiS Ryszard Legutko oświadczył, że dzisiejsza debata to efekt "kolejnej ofensywy ideologicznej lewicy", po odrzuceniu w grudniu przez PE niewiążącej rezolucji wzywającej do wprowadzenia legalnej aborcji w UE. Przeszedł wówczas konkurencyjny dokument zgłoszony przez konserwatystów, który podkreślał, że to kraje decydują o przepisach aborcyjnych.
- Konsekwencje tak zwanych praw reprodukcyjnych stanowią tak naprawdę masowe naruszanie sumienia ludzkiego - mówił Legutko. - Lekarze, księża, nauczyciele, prawnicy, zwyczajni obywatele są zmuszeni do podejmowania moralnie złych wyborów (...). Jeżeli to jest kierunek, w którym Unia Europejska zmierza, obawiam się, że stoimy tak naprawdę na progu ciemnego wieku - dodał.
W 21 krajach UE dopuszczalna jest aborcja na życzenie. Wielka Brytania, Finlandia i Cypr pozwalają na dużą dowolność w interpretowaniu, czy aborcja jest dopuszczalna w danym przypadku. W Polsce, Irlandii i Luksemburgu występują ograniczenia.