Ukraińskie ekipy ratownicze nadal mają problemy z zabezpieczeniem miejsca katastrofy zestrzelonego malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który rozbił się na terenach opanowanych przez walczących z władzami prorosyjskich bojowników na wschodzie kraju.
Ratownicy wciąż nie odnaleźli wszystkich ciał ofiar tragedii, w której zginęło prawie 300 osób. W niedzielę Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy poinformowała, że dotarła do zwłok 196 osób. Jest to zaledwie dziesięć ciał więcej, niż poprzedniego dnia.
– Poszukiwania utrudnia obecność uzbrojonych separatystów, którzy przeszkadzają w pracy jednostek ratowniczych – oświadczyła Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
W miejscu katastrofy pracuje prawie 400 ratowników. Przeszukują oni teren o powierzchni 34 kilometrów kwadratowych, na którym spadła większość fragmentów zestrzelonego samolotu.
Nadal także nie ma informacji na temat czarnych skrzynek malezyjskiej maszyny. Wczoraj ukraińskie władze oświadczyły, że posiadają je terroryści. Ci z kolei mówią, że przekażą je Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK) w Moskwie, a nie ekspertom Ukrainy, na której terytorium doszło do katastrofy.
Ukraińskie media donoszą, że tzw. wicepremier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Andriej Purgin oświadczył, że międzynarodowi eksperci zostaną dopuszczeni w miejsce tragedii tylko wówczas, gdy Kijów przerwie operację antyterrorystyczną przeciwko dywersantom.
Samolot Malaysia Airlines, który leciał z Amsterdamu do Kuala Lumpur został zestrzelony najprawdopodobniej rakietą ziemia-powietrze, odpaloną z terytorium znajdującego się pod kontrolą antyukraińskich bojowników w czwartek. Boeing 777 spadł w okolicach miejscowości Sniżne, na wschód od miast Szachtarsk i Torez w obwodzie donieckim.