Dwunastu mężczyzn nie opuściło na krok Kim Dzong-Una, podczas spotkania liderów Korei Północnej i Korei Południowej – Moon Dze-Ina. Nagranie biegnących ochroniarzy rozbawiło internautów na całym świecie. Sprawa nabrała takiego echa, że głos zabrał sam szef ochrony z Południa wyjaśniając, skąd takie zachowanie.
Kim Dzong Un i jego 12 ochroniarzy
— Prawa strona (@PrawyPopulista) 27 kwietnia 2018
Ale cyrk
(na miejscu Kima kazał bym kierowcy przyśpieszyć) pic.twitter.com/Pp5D1N0yhQ
Już po dotarciu Kim Dzong-Una do Korei Południowej, ochroniarze otoczyli go formacją w kształcie litery V. To według specjalisty od ochrony typowe zachowanie licznej grupy ochrony podczas przedzierania się przez tłum. "W czasie tej wizyty takiej konieczności jednak nie było. Zrobili to tylko i wyłącznie, by pokazać, że nawet w sprawach ochrony głowy swojego państwa są bardzo skrupulatni. Nie chodziło nawet o prezentowanie swojej siły" - skomentował w rozmowie z Korea Herald.
Oczywistym jest, że nie każdy może zostać osobistym ochroniarzem lidera Korei Północnej. 14 mężczyzn, którzy otaczają Dzong-Una to najlepiej wyszkoleni żołnierze w kraju. Ci musieli odsłużyć co najmniej 13 lat, podczas gdy obowiązkowa służba wojskowa w Korei Północnej trwa 10 lat. Oprócz służby na rzecz kraju, przeszli serię specjalistycznych szkoleń, również w szeregach innych armii.
Pretendując do bycia osobistym ochroniarzem Dzong-Una, nie wystarczy pokaźne doświadczenie wojskowe. Równie ważne jest też pochodzenie. O "pracę marzeń" mogą ubiegać się tylko "dobrze urodzeni" tj. dzieci urzędników państwowych i to nie najniższej rangi. Poza tym, żołnierze ci muszą być głęboko wierzący w ideologię reżimu, co jest podobno bardzo dokładnie sprawdzane.
"Żaden agent specjalny nie może równać się z ochroną Kim Dzong Una" - powiedział były szef ochrony Błękitnego Domu - siedziby prezydenta Korei Południowej.
Bieg przy prezydenckim limuzynie, który tak rozbawił internautów być może nie był konieczny, ale według specjalisty z Południa, mógł być ważnym elementem budowania wizerunki Kima. "Jeśli wokół limuzyny biegną ochroniarze, to wiesz, że tym samochodem jedzie wyjątkowo ważna osoba, taka której włos nie może spaść z głowy" - dodaje ekspert.
Koreański szczyt Moon Dze-Inego oraz Kim Dzong Una zaowocował w "deklarację na rzecz pokoju, dobrobytu i unifikacji na Półwyspie Koreańskim". Przywódcy zaznaczyli, że dołożą starań, aby w przyszłości nigdy więcej nie doszło do konfliktu.