Niemcy wraz z Unią Europejską chcą by Polska znalazła się w gronie państw, które nie mogą rozwijać swojego potencjału. A jak - tak jak było za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy - Polska osiąga sukces, to trzeba szybko to zahamować, np. narzucając jej drastyczne kary, czy - jak to widać - zainstalować swojego człowieka na stołku premiera.
Polska od dawna jest ścigana za to, że dużą część energii wytwarza z węgla: kamiennego i brunatnego. Nie jest to oczywiście nic nowego, bo to nasze - dziś - najbardziej bezpieczne paliwo. Cena gazu szaleje, wiec trzeba produkować z węgla. Ta prosta zasada jednak dotyczy Niemiec, a nie Polski. Polska za wytwarzanie energii z węgla obłożona jest potężnym, niesprawiedliwym podatkiem ETS, oczywiście Niemcy również płacą podatek, ale przy ich gospodarce to nie jest to aż tak uciążliwe, jak przy naszej.
Dziś Aleksandra Fedorska, dziennikarka, która jest jedną z najlepszych znawczyń niemieckiej polityki, pisze:
Niemcy w październiku węglem stały! W minionym miesiącu 29% prądu w Niemczech wyprodukowano z wegla. Jest to najwyższy wynik w tym roku. Dane te pochodzą z »Energy-Charts«, jest to ranking Fraunhofer-Instituts für Solarenergie (ISE). Powodem była wysoka cena gazu. Eksperci przewidują wzrost udziału węgla w produkcji energii elektrycznej w Niemczech do końca roku.
Widać, że Niemcy robią proste kalkulacje: produkcja energii z gazu jest dziś nieopłacalna, więc uruchamiamy nasze zasoby węglowe, których mamy - podobnie jak Czechy - sporo. A Polacy, jak pamiętamy dobrze sprawę Turowa, nie mogą w taki sposób prowadzić polityki klimatycznej. Mamy wygaszać kopalnie, szybciej przechodzić na wiatraki, a jak zabraknie prądu, wujek z Niemiec nam da, razy dwa albo więcej.
Źródło: Republika; x.com