Na najwyższej górze świata pojawił się kłopot natury ludzkiej. Masy chętnych do zdobycia szczytu i prężnie działające firmy ekspedycyjne doprowadziły do tego, że Mount Everest z majestatycznego kolosa stał się… górą śmieci. Z zeszłorocznych szacunków wynika, że każdego roku przybywa około 120-130 ton zalegających śmieci.
Problem stawał się większy w zastraszającym tempie. Nie pomogły dotkliwe kary finansowe. Nie pomogły też oddolne akcje sprzątania, ponieważ śmieci wciąż przybywa.
Warunki na górze są trudne, co znacznie utrudnia akcję sprzątania. Pomimo Komitetu do Spraw Kontroli Zanieczyszczeń Sagarmatha i kilku ekspedycji, w strefie śmierci wciąż zalega 55 ton śmieci. Najgorzej jednak wygląda obóz II.
Redukcja pozwoleń na wspinanie
Chiny ogłosiły, że liczba wspinaczy zostanie zredukowana o jedną trzecią. W ramach akcji sprzątania, najwyższy szczyt częściowo będzie zamknięty od strony północnej. Łączna liczba himalaistów atakujących Mount Everest od strony Tybetu zostanie zredukowana do 300 osób; sezon wspinaczkowy potrwa jedynie w okresie wiosny. Przez pozostałą część roku północna strona ośmiotysięcznika pozostanie niedostępna.
W Chinach powstały specjalne sortownie, miejsca do recyklingu i niszczenia śmieci. Najczęstszymi odpadami, które można znaleźć w drodze na szczyt to plastikowe opakowania, puszki, sprzęt kuchenny, namioty oraz zbiorniki na tlen.
Do tej pory udało się oczyścić górę z 25 ton śmieci i ponad 15 ton odpadów ludzkich. Akcja oczyszczania Mount Everestu obejmie także odzyskiwanie ciał alpinistów, którzy zginęli powyżej 8 tysięcy metrów. W 2017 roku życie w drodze na szczyt straciło sześć osób, jedna z ofiar wspinała się od strony północnej.