Największe państwa są za przyjęciem mechanizmu dot. praworządności w budżecie UE
Liderzy EPL, socjalistów i Odnowić Europę mówili, że w tej sprawie nie należy się wycofywać. EKR wskazywał, że w traktatach nie ma nic o wiązaniu budżetu UE z rządami prawa. Wyraz poparcia ma jedynie wymiar polityczny, a nie prawny.
Szef największej frakcji w PE - EPL - Manfred Weber podkreślał podczas debaty dot. unijnego budżetu, że w sprawie mechanizmu nie można robić kroku wstecz.
- Unia Europejska funkcjonuje poprzez negocjacje, rozmowy, a nie poprzez weto. Parlament Europejski nie cofnie się ani o centymetr. Mechanizm jest czymś właściwym – powiedział na sali plenarnej. Jak dodał, weto Polski i Węgier w sprawie budżetu UE jest "nieodpowiedzialne".
Liderka Socjalistów i Demokratów Iratxe Garcia Perez przekonywała, że jej grupa od 2018 r. apeluje o instrumenty dotyczące powiązania budżetu z praworządnością. "Nie cofniemy się. O to proszą nas obywatele" – podkreśliła. Jak dodała, 67 proc. obywateli unijnych jest za powiązaniem budżetu UE z rządami prawa.
- To nie jest kwestia pieniędzy, ale ochrony zasad europejskich. (...) Jesteśmy wspólnotą prawa, wspólnotą wartości. (...) Nie wycofamy się z tego, bo obywatele Polski i Węgier liczą na UE. Nie będziemy przyjmować rozwiązań, które szkodziłyby ludziom - wskazywała Hiszpanka.
Szef grupy Odnowić Europę Dacian Ciolos powiedział, że Europa jest obecnie "zakładnikiem" Polski i Węgier, a rządy tych krajów dopuszczają się "szantażu". Przekonywał, że w Polsce i na Węgrzech z powodu pandemii ucierpiało wielu obywateli i wiele firm, oraz że pilnie oczekują oni pomocy europejskiej.
W imieniu grupy EKR głos zabrała była premier, europosłanka Beata Szydło (PiS). Przekonywała, że w unijnych traktatach nie ma zapisów o powiązaniu funduszy UE, budżetu UE z praworządnością i że jest to próba narzucenia przez większość będącą w PE zasad, które nie są zapisane w unijnym prawie.
- Wielu z państwa mówiło o solidarności, o praworządności. Przywoływaliście zasady, które powinny być stosowane w UE, bo przecież one legły u podstaw stworzenia naszej wspólnoty. Ale właśnie PE, to właśnie państwo proponujecie łamanie tych zasad. W unijnych traktatach nie ma zapisanego powiązania funduszy UE, budżetu UE, wypłaty tych środków z praworządnością. Jest to próba narzucenia przez większość będącą w PE zasad, które nie są zapisane w traktatach" - mówiła Szydło podczas debaty zwracając się do europosłów. Jak dodała, na sali plenarnej dochodzi do prób przekonania opinii publicznej, że porozumienie na szczycie UE z lipca tego roku dot. budżetu zakładało coś innego, niż rzeczywiste ustalenia.
Mechanizm w obecnym kształcie poparli Zieloni. Ich liderka Ska Keller mówiła podczas debaty, że budżet UE jest "zagrożony", dlatego że dwa unijne rządy "przejmują się tylko własną władzą i jej utrzymaniem". "O to w tym wecie chodzi" - wskazała. Powiedziała, że na decyzji władz Polski i Węgier ucierpią obywatele tych krajów, ale także obywatele innych państw członkowskich. "To cyniczny brak uwzględnienia obywatelom Europy" - powiedziała.
Odmienne zdanie wyraził lider grupy Tożsamość i Demokracja Marco Zanni. Jak mówił, na sali plenarnej wskazuje się na dwa kraje, które używały weta mówiąc, że nie mają prawo do tego weto.
- Dziwię się, że się dziwicie. Wiedzieliśmy w lipcu, że jeśli będziemy coś zmieniać w mechanizmach, to te kraje ogłoszą weto. Uczciwie powiedziały, że tak zrobią i to zrobiły - wskazał.
Dodał, że jest zdziwiony, że niektórzy tzw. Europejczycy mówią o jakimś porozumieniu międzyrządowym, żeby przezwyciężyć impas. - Niektórzy nie rozumieją, ze Europa nie jest jednolitym kontynentem, że kraje mają interesy i nie wszystkie są zbieżne - zaznaczył.
Mechanizmu broniła z kolei grupa GUE. Europoseł Martin Schirdewan, który wskazywał, że został on osłabiony w trakcie prac legislacyjnych i jest daleki od tego, czego żądał parlament. Jak dodał, weto ws. budżetu jest czymś nieodpowiedzialnym.