- W okolicach od czasu do czasu prowadzone są walki piechoty, grupy tzw. rebeliantów ostrzeliwują wojsko ukraińskie - mówił na antenie Telewizji Republiki korespondent z Donbasu Tomasz Maciejczuk.
W rozmowie z Jakubem Morozem Maciejczuk podkreślił, że sytuacja na wschodzie Ukrainy jest bardzo napięta. - Wokół Doniecka trwa ostrzał artyleryjski (...) zawieszenie broni nie jest przestrzegane - komentował wolontariusz.
- Ludzie mówią wprost, nie ma żadnego zawieszenia broni - mówił Maciejczuk. Jak dodał, ludzie na wschodzie Ukrainy mają dosyć obrony swoich pozycji, w imię nieprzestrzeganego porozumienia. - Oni chcą już atakować (...) czas zrobić coś przeciwko terrorystom - dodał. Maciejczuk podkreślił też, że chociaż nikt nie wie gdzie nastąpił kolejne uderzenie prorosyjskich sił wojskowych możliwy jest atak na Mariupol oraz kolejny atak na Ługańsk.
Korespondent Telewizji Republika podkreślił też, że z jego kontaktów z wojskami ukraińskimi wynika, że zachód nie dozbraja strony ukraińskiej. - Często rozmawiam z żołnierzami na temat uzbrojenia (...) to jest uzbrojenie bardzo złej jakości - dodał.
Zgodnie z porozumieniami zawartymi 12 lutego w stolicy Białorusi, między ukraińskimi siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami powinno obowiązywać od 15 lutego zawieszenie broni. Strony konfliktu zobowiązały się też do wycofania ciężkiego uzbrojenia ze strefy walk. Uzgodniono powstanie strefy buforowej szerokości od 50 do 70 km; obie strony konfliktu mają opuścić tę strefę w ciągu 14 dni od wstrzymania walk.
Czytaj więcej
Na Ukrainę wjechał kolejny rosyjski konwój określony jako humanitarny