Kończy się najdłuższa międzynarodowa misja NATO. Trwała ona dwie dekady. Dziesięć tysięcy żołnierzy rozpoczęło wycofywanie się z Afganistanu. Wśród nich są również Polacy.
Obce wojska były w Afganistanie przez dwie dekady. Po zamachach z 11 września 2001 r. Amerykanie obalili władzę talibów w tym kraju.
Jednak po 20 latach talibowie wciąż nie zostali rozbici. Kontrolują sporą część kraju. Część Afgańczyków obawia się, że wraz z wyjściem wojsk NATO partyzanci mogą próbować siłą z powrotem odzyskać władzę.
- To, co się dzieje przeraża mnie. Są noce, kiedy nie mogę spać, bo myślę o tym, co może stać się jutro, kiedy znów będę chciała na przykład trenować sport - powiedziała jedna z mieszkanek Kabulu.
Tahir Kadiri, który jest ambasadorem Afganistanu w Warszawie, przekonuje, że talibowie są zbyt słabi by zdobyć władzę. Dodaje, że osiągnięć dwóch ostatnich dekad nie da się już Afgańczykom odebrać.
- Za czasów talibów w zasadzie nie było zapisów do szkół. Dzisiaj uczy się w nich ponad 10 milionów uczniów. Ta właśnie zmiana dokonała się dzięki Polsce i innym naszym partnerom. Kto zatem chciałby wracać do tamtych czasów, określanych jako najczarniejsza era Afganistanu w której nawet muzyka była zakazana? - dodaje dyplomata.
Mimo wycofania się, zachód nadal będzie finansował afgańskie wojsko i policję. Co więcej, będzie chciał skłonić talibów i rząd w Kabulu do postępów w rozmowach pokojowych.
Na ten moment talibowie nie złożyli broni jak wcześniej obiecywali, a nawet nasilili ataki. Wczoraj w zamachu bombowym w prowincji Logar zginęło co najmniej 30 osób.