– Siły antyterrorystyczne umacniają teraz Mariupol. To kluczowe miasto strategiczne w tej wojnie, bo jeśli Rosja go zdobędzie, to odetnie Ukrainę od Morza Azowskiego, otworzy sobie drogę do Krymu i ruszy po Naddniestrze – mówił w Telewizji Republika Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej UW.
Malicki, który niedawno wrócił z Kijowa, opowiadał o nastrojach Ukraińców. – Ludzie są przygnębieni wojną. Ale musieli zobaczyć, że w sprawach niepodległości trzeba więcej niż krzyczeć "chwała Urainie!" na kijowskim Majdanie. Na wschodzie leje się krew, Ukraińcy zdają sobie sprawę, że trwa straszna wojna – powiedział gość Telewizji Republika.
Jak tłumaczył, nie zauważył, by naród ukraiński potępiał działania władz w Kijowie we wschodnich obwodach. – Jednak w sensie formalnym podział narodu istnieje. We wschodnich obwodach duża część społeczeństwa jest prorosyjska. Wschodnia Ukraina to obszar, gdzie do zeszłego roku oglądano wyłącznie telewizję rosyjską nadawaną z Moskwy, a siła jej propagandy po wydarzeniach na Majdanie spotęgowała się, co ugruntowuje dawne poglądy – wyjaśnił.
Malicki uważa, że krytyka dopiero dosięgnie Kijów. – Poroszenko zasiadł do stołu negocjacyjnego w Mińsku z Rosją i terrorystami. Co prawda zrobił to za pośrednictwem b. prezydenta Leonida Kuczmy, ale w odbiorze społecznym Poroszenko po prostu uznał władzę terrorystów z Donbasu – powiedział.
W jego ocenie Poroszenko podpisaniem rozejmu po pierwsze zagrał na czas, a po drugie zadbał o wizerunek na Zachodzie – Ukraina musi zebrać siły do walki o wschodnie obszary. Armii ukraińskiej praktycznie nie ma. Siły antyterrorystyczne składają się jedynie z czterech batalionów. W walkach z samymi terrorystami to wystarczyło, ale w konfrontacji z armią rosyjską to zdecydowanie za mało. Ukraina mobilizuje się, by wzmocnić Mariupol. Przegrana tam w ogóle kończy "zabawę" – powiedział Malicki. Jak dodał, "Poroszenko przyjmuje zachodnią retorykę gołębia pokojowego, bo nie chce być uznany za prowodyra wojny".
Jak wyjaśnił, rozmowy pokojowe w Mińsku posłużyły terrorystom z samozwańczych republik Ługańska i Doniecka do zaistnienia w życiu publicznym.
– A po co Rosji było podpisanie rozejmu? Przecież zwycięża na froncie – mówił Malicki i od razu wyjaśnił: "Rolę grają tu dwa elementy: Putin chce po pierwsze wzmocnić fałszywie zainicjowany przez niego projekt pokojowy na Ukrainie, a po drugie, chce rozbić jedność Europy wobec Ukrainy, żeby poszczególne państwa np. wyłamały się z planu sankcji wobec Rosji".
Jak dodał, tymi posunięciami Putin legitymizuje zbuntowane "republiki", co by oznaczało, że "Moskwa nie dąży w pierwszej kolejności do aneksji tych obszarów, ale leżącego przy Mołdawii Naddniestrza".
Na potwierdzenie słów Malickiego publikujemy zrzut ekranu z dziennika telewizyjnego kanału 1 rosyjskiej telewizji:
#Russia is already ramping up its propaganda for its next target #Transnistria. Using "1930s-Danzig" styled rhetoric. pic.twitter.com/5mFFgNkDWz
— Maks Czuperski (@MaksCzuperski) sierpień 30, 2014
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Władze Mołdawii skonfiskowały rosyjską petycję ws. Naddniestrza