Lwów pod ostrzałem. Mieszkańcy: Putin to diabeł
W sobotę po południu trzy rosyjskie rakiety uderzyły w skład paliw we Lwowie. "Poczułem dwa wybuchy, chwilę potem usłyszałem, że leci kolejna rakieta, bo był świst i zaraz trzeci wybuch" - powiedział w rozmowie z PAP mieszkaniec osiedla znajdującego się obok bazy paliwowej.
Mieszkańcy Lwowa, spotkani nieopodal miejsca wybuchu, byli zaskakująco spokojni. "Byłem wtedy w domu, w kuchni. Słyszałem trzy wybuchy. W pierwszej chwili pojawił się strach i przerażenie, gdzie uderzyły rakiety. Ale przecież spodziewaliśmy się, że będą takie ataki na Lwów" - powiedział jeden z mężczyzn, mieszkający na osiedlu znajdującym się tuż obok składu paliw.
Dodał, że "Lwów nie jest już bezpiecznym miejscem. Do tej pory żyło nam się tu dobrze i w miarę spokojnie, ale to się już zmieniło. Zachodnia Ukraina nie jest bezpieczna. Wierzę, że Ukraina się obroni, znam naszych żołnierzy i ich duch walki, wygramy. Wszystko będzie w porządku" - podkreślił.
CZYTAJ: W atakach rakietowych na Lwów poszkodowanych zostało 5 osób
Inny przechodzący mężczyzna powiedział, że podczas ataku był w centrum miasta, ale natychmiast wrócił do domu, do żony i dzieci. "Mieszkamy blisko tej bazy paliwowej. Żona mówiła, że w domu zadudniło i był straszny huk. Potem pojawiły się kłęby czarnego dymu. To wszystko jest szalone, ta cała wojna, a Putin to jest zło, to diabeł" - przyznał. "Początkowo poczułem dwa wybuchy, chwilę potem usłyszałem, że leci kolejna rakieta, bo był świst i zaraz trzeci wybuch. Od razu wiedziałem, że rakiety leciały na ten skład paliwowy. Byliśmy na to gotowi, wiedzieliśmy, że może być taka sytuacja, bo podobnie było w Charkowie, Kijowie" - ocenił. Jego zdaniem, pomimo tej sytuacji nastroje wśród Ukraińców są optymistyczne. "Jesteśmy zjednoczeni. Widzi Pani strach w moich oczach? Nie ma go i nie będzie. Ani u mnie, ani u tej pani co przechodzi obok, ani u tego pana. My się Moskali nie boimy, trzymamy się razem i widzi to cały świat" - dodał.
"To nic takiego, tylko skład paliw" - powiedział młody człowiek. Zapewnił, że nie obawia się, że za którymś kolejnym razem rakieta spadnie na dom mieszkalny. "Nie, do tego nie dojdzie" - przekonywał. "Ukraina wygra wojnę" - podkreślił na zakończenie rozmowy. "Obowiązkowo" - dodał.
Starszy człowiek, zagadnięty o swoje wrażenia, zaznaczył, że rozumie język polski, bo pracował w Polsce. Przyznał, że w skład paliw trafiły trzy rakiety, wystrzelone z rejonu Morza Czarnego. "Trafili w naftobazę i dlatego tak się pali" - zaznaczył.
Przyznał zarazem, że kiedyś pracował z Polakiem, który mówił, że Lwów powinien należeć do Polski. "Ja mu mówiłem, że lepiej jakbyśmy byli pod Polakami niż w Związku Radzieckim" - przyznał.
"Rusek to jest Rusek. On chce, żeby jemu było dobrze, ale wszystkimi innymi pogardza" - podkreślił. "Przecież wiecie, co się stało pod Smoleńskiem z samolotem waszego prezydenta. To Moskale zrobiły" - dodał, a na uwagę, że wszystko jednak wskazuje na to, iż to była katastrofa, podkreślił, że "żadnej katastrofy tam nie było". "Tak samo teraz powiedzą, że ten skład paliw banderowcy podpalili" - przekonywał.
Obecnie w miejscu wybuchu cały czas pracują służby, drogi dojazdowe są zablokowane przez policję, a strażacy próbują ugasić pożary.
CZYTAJ: Mer Lwowa: Kolejny atak rakietowy na miasto