"Śmierć za śmierć" - tak nawiązując do tragicznych wydarzeń pod Moskwą napisał w mediach społecznościowych były rosyjski prezydent, Dmitrij Miedwiediew. Polityk zaczął też wykorzystywać w tym kontekście atakowanie Ukrainy, pisząc o "reżimie kijowskim".
Wczoraj wieczorem kilku zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn weszło do wypełnionej po brzegi sali koncertowej Krokus pod rosyjską stolicą. W strzelaninie zginęło kilkadziesiąt osób, a ponad 140 zostało rannych. W mediach społecznościowych niemal od razu pojawiło się wiele filmów z tej tragedii.
I choć kilka godzin po tym, jak media na całym świecie podały informacje na temat zamachu, odpowiedzialność za ten czyn wzięło na siebie Państwo Islamskie (ISIS), były prezydent Rosji "wytypował" innego sprawcę.
Warto jednak pamiętać, że wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli Kremla to element propagandy. Takie doniesienia stanowią najczęściej elementy wojny informacyjnej - charakterystycznej dla Federacji Rosyjskiej.
"Rodzinom ofiar zamachu terrorystycznego – szczere kondolencje, dużo siły dla wszystkich bliskich ofiar. Terroryści rozumieją jedynie terror odwetowy. Żadne procesy ani śledztwa nie pomogą, jeśli przemocy nie przeciwstawi się siły, a śmierci poprzez totalne egzekucje terrorystów i represje wobec ich rodzin. Światowe doświadczenie", napisał w mediach społecznościowych.
Więcej w tekście na portalu Niezalezna.pl: Miedwiediew wykorzystał zamach do wojennej propagandy. Mówił o „reżimie kijowskim” [SONDA]