W apogeum pandemii koronawirusa w Brazylii środa była dla stanu Amapa w brazylijskiej Amazonii dziewiątym dniem bez stałego dostępu do elektryczności i wody po tym jak gwałtowna burza zniszczyła główną elektrownię w stolicy, półmilionowej Macapie.
Dopiero od trzech dni działają tu awaryjne systemy, które zapewniają przez parę godzin dziennie światło i wodę.
Szpitale skazane są na dostawy wody cysternami i beczkowozami i korzystanie z awaryjnych generatorów prądu. Nie działają respiratory, karetki pogotowia oczekują godzinami na zatankowanie przed stacjami benzynowymi, dochodzi do przerw w łączności. Lokalne władze przyznały, że całkowicie utraciły kontrolę nad sytuacją epidemiczną w stanie liczącym 850 tysięcy ludzi; jego obszar to 143 tys. km kwadratowych.
Z szesnastu municypiów (odpowiednik powiatu) stanu leżącego na obszarze amazońskich lasów deszczowych, tylko trzy mają prąd.
Według oficjalnych statystyk w całym stanie Amapa do 2 listopada włącznie zakaziło się koronawirusem 53 574 osób, a zmarło 766. Od chwili zniszczenia elektrowni władze sanitarne utraciły kontrolę nad pandemią i „nastrojami ludności” na tym obszarze - jak przyznały władze stanowe i brazylijskie ministerstwo zdrowia.
Jak podaje wielki stołeczny dziennik „Correio Braziliense”, w samej Macapie, ważnym ośrodku przemysłowym stanu, wysłane tam 7 listopada oddziały Specjalnych Batalionów Operacyjnych Policji Wojskowej zmuszone były interweniować w celu rozproszenia demonstracji mieszkańców, którzy wznosili na ulicach barykady z łatwopalnych materiałów i podpalali je gdy nacierała żandarmeria. Protestujący domagają się natychmiastowej pomocy ze strony władz centralnych dla Amapy w celu uruchomienia zniszczonej centralnej elektrowni. Wielu uczestników protestów jest uzbrojonych w karabiny i broń automatyczną, na co pozwala brazylijskie prawo.
Demonstrują także domagając się od rządu prezydenta Jaira Bolsonaro „natychmiastowej pomocy” mieszkańcy innych miast stanu Amapa, m.in. Sao Jose, Pedrinhas i Muca.
Szpalty miejscowych dzienników wypełniają w tych dniach oprócz doniesień dotyczących działań władz centralnych Brazylii podejmowanych w celu założenia prowizorycznych linii przesyłowych prądu elektrycznego do stanu Amapa ze stanów sąsiednich, relacje na temat niezwykłych i niespodziewanych okoliczności w jakich znaleźli się mieszkańcy stanu po katastrofie.
- Amapa leży nad największą rzeką świata – Amazonką - a brakuje nam wody do picia”, „Jak żyć bez internetu i bez lodówki?!”, „Ataki moskitów - głoszą zamieszczone w prasie artykuły. Mimo włączania na trzy do sześciu godzin dziennie awaryjnych elektrowni wielkim problemem dla ludności miast tego stanu Amazonii stały się zwłaszcza noce bez działającej klimatyzacji przy nasilającej się o tej porze potężnej pladze amazońskich moskitów.
Prezydent Bolsonaro zapowiedział nadzwyczajną pomoc rządową dla stanu, jednak nie zmienił swego stosunku do samej pandemii koronawirusa. Zdecydowany przeciwnik stosowania środków ostrożności „dławiących gospodarkę” uważa problem pandemii za „wyolbrzymiony”, jak napisał ostatnio w mailu do dziennika „Correio Braziliense".
Od początku sierpnia prezydent wetował praktycznie – przypomina dziennik - wszystkie postanowienia brazylijskiego Kongresu, mające na celu wspomaganie rolników w ponoszeniu kosztów Covid-19. 10 listopada, gdy pandemia zabiła już ponad 162 tys. Brazylijczyków, a koronawirusem zakaziło się 5,6 miliona mieszkańców przeszło dwustumilionowego kraju, zauważył filozoficznie: „W końcu i tak wszyscy umrzemy”.
Prezydent Bolsonaro, który sam przeszedł zakażenie koronawirusem, wzywał swoich rodaków do odwagi w obliczu pandemii.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie