Koniecznie zobacz, jak niemiecka telewizja publiczna manipulowała dźwiękiem, aby upokorzyć Donalda Trumpa!
Niemieckie media wszelkiej maści chętnie okazują swoją domniemaną wyższość nad polskimi, bo rzekomo twardo stoją w prawdzie i kierują się obiektywnymi zasadami dziennikarskimi. Nad Wisłą wiemy, że tak nie jest. To niemiecka telewizja publiczna ZDF pisze o „polskich obozach śmierci”.
Niemieckie media zataiły fakt o islamskich gwałtach podczas Sylwestra w Kolonii. Swoją hipokryzję zademonstrował po raz kolejny ZDF, gdy rok temu cenzurował prawdę o niemieckich obozach, ale za to bez skrupułów publikował wypowiedzi wulgarnego rasisty.
Teraz do tej układanki doszła kolejna część. Stacja ARD, czyli niemiecka telewizja publiczna, zmanipulowała występ prezydenta USA Donalda Trumpa podczas Forum Ekonomicznego w Davos, aby pokazać, jak bardzo jest on rzekomo znienawidzony.
W programie „Tagesschau”, a więc codziennym, głównym wydaniu wiadomości niemieckiej telewizji publicznej, wyemitowano w zeszłym tygodniu relację z Davos, skupiając się przy tym na wystąpieniu Donalda Trumpa.
Podczas przemówienia prezydenta USA kilka osób przez chwilę buczało – ARD zdecydowała się wykorzystać ten fakt, aby wesprzeć swoją narrację skierowaną przeciwko Trumpowi. „Dziennikarze” niemieckiej telewizji publicznej wzmocnili dźwięk buczenia, a z kolei ściszyli wypowiedź Trumpa, aby w ten sposób sprawić wrażenie wielkiego sprzeciwu uczestników Forum Ekonomicznego w Davos.
Po emisji programu burzę rozpętali internauci, którzy śledzili wystąpienie Trumpa na żywo poprzez usługę streamingową i nie zauważyli żadnego buczenia. Sprawę w końcu podnieśli dziennikarze w innych mediach i całość stała się tak – nomen omen – głośna, że ARD musiała się ustosunkować – i przyznała się do manipulacji. W oświadczeniu napisała:
„Rzeczywiście, na końcu podnieśliśmy trochę głośność dźwięku, aby można było usłyszeć buczenie. Tylko w ten sposób mogliśmy oddać to, o czym opowiadali nasi korespondenci.”
Przypomina to słynną metodę tropienia rasizmu i ksenofobii stosowaną przez „Gazetę Wyborczą”, że nawet jeżeli czegoś „nie było”, to i tak „było to czuć”.