Ukraiński generał Jewhen Marczuk stanie na czele Sekretariatu Współpracy ws. Bezpieczeństwa z NATO i UE. Problem w tym, że Marczuk ma "bujną" karierę w ukraińskim KGB.
Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk za jeden z głównych celów jego gabinetu obrał anulowanie statusu Ukrainy jako państwa, które nie może uczestniczyć w blokach militarnych. – Musimy doprowadzić obronność do standardów NATO. Będziemy corocznie zatwierdzali plan współpracy Ukraina–NATO. Oczekujemy realnego wsparcia. Ukraińska armia powinna być zbudowana według standardów NATO – powiedział we wtorek, gdy Parlament zatwierdzał plan jego rządu.
Tymczasem w środę szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wałentyn Naływajczenko ogłosił powołanie Sekretariatu Współpracy ws. Bezpieczeństwa z NATO i UE. Instytucja ta zajmie się koordynacją kontaktów polityków wysokiego szczebla i instytucji ukraińskich z NATO i Unią.
Na szefa Sekretariatu powołano generała w stanie spoczynku Jewhen Marczuk.
Okazuje się, że kluczową dla bezpieczeństwa naszego wschodniego sąsiada instytucją kierować będzie człowiek, który ma za sobą... wieloletnią karierę w KGB.
Prawie całą drogę zawodową – od młodszego śledczego do najwyższych dystynkcji wojskowych – generała armii – Marczuk przebył pracując w V Zarządzie KGB. Ta utworzona w 1967 r. na wniosek ówczesnego szefa KGB Jurija Andropowa struktura odpowiadała za "działalność kontrwywiadowczą w walce z ideologicznymi dywersjami przeciwnika". W rzeczywistości wiązało się to z prześladowaniem dysydentów, opozycjonistów, krytyków władzy sowieckiej.
Po transformacji ustrojowej na Ukrainie w 1991 r. Marczuk został pierwszym szefem SBU (1991–1994). Potem jego polityczna kariera rozkwitła. Zajmował stanowiska m.in. ministra obrony, wicepremiera, premiera, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i doradcy trzech kolejnych prezydentów Ukrainy.