Iwaniszwili "szarą eminencją" gruzińskiej polityki?
Dotychczasowy szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Irakli Garibaszwili ma zostać nowym premierem Gruzji. Na to stanowisko zaproponował go obecny premier Bidzina Iwaniszwili, który sam zamierza odejść z polityki. W mediach trwa jednak debata, czy stanie się on "szarą eminencją" gruzińskiej polityki
Bidzina Iwaniszwili już latem zapowiedział swoje odejście z polityki po przeprowadzeniu wyborów prezydenckich. Wyznaczony na jego następce Irakli Garibaszwili, musi teraz uzyskąć oficjalną nominację od parlamentu oraz akceptację od prezydenta elekta Giorgi Margwelaszwiliego, któru zostanie zaprzysiężony już 17 listopada.
Akceptacja ta nie powinna jednak stanowić problemu dla popieranego przez obecnego premiera kandydata, gdyż zarówno prezydent jak i większość parlamentu współpracują z Bidzinem Iwaniszwilim.
Nowy prezydent jest kandydatem jego parti, a w parlamencie rządzi kolacjia Gruzińskie Marzenie, którą premier sam stworzył i której przewodczniczy.
Mimo deklaracji Iwaniszwiliego o wycofaniu się z polityki, trwa debata czy jego polityczne ambicje pozwolą mu pozostać w cieniu oraz jak poradzą sobie na nowych stanowiskach jego polityczni następcy.
- Wygląda na to, że polityka mu się nie spodobała, nie odnalazł się w niej, a nawet nie uznał jej za najlepsze narzędzie do dobrego kierowania sprawami kraju - mówił tbiliski politolog Ramaz Sakwarelidze. - Dlatego zdecydował się złożyć urząd, ustąpić ze stanowiska szefa Gruzińskiego Marzenia i w ogóle dać sobie spokój z polityką. Nie oznacza to jednak, że przestanie się zajmować sprawami kraju - dodaje.
Iwaniszwili jest najbogatszym Gruzinem, a majątek, jakiego dorobił się w Rosji, szacowany jest na 5-6 mld dolarów. Pieniądze pomogły mu odnieść błyskawiczny sukces także w polityce. Zajął się nią dwa lata temu, by odsunąć od władzy prezydenta Micheila Saakaszwilego, swojego dawnego idola, w którym po latach dostrzegł zagrożenie autokratyzmem. Wystarczył mu rok, by jesienią 2012 r. pokonać Saakaszwilego w wyborach parlamentarnych i zabrać mu stanowisko premiera, które ten sobie upatrzył, nie mogąc ubiegać się o trzecią kadencję prezydencką.
zm, PAP, tvn24, fot.Michał Koziczyński/CC