Obecny kryzys w stosunkach Unii Europejskiej z Rosją, wywołany sytuacją na Ukrainie, Hiszpania postrzega jako okazję do zareklamowania swojego modelu energetycznego i pokazania, że może pomóc Unii zmniejszyć jej zależność gazową od Rosji - pisze "Financial Times".
Hiszpania cały swój gaz kupuje ze źródeł innych niż rosyjskie, a w ostatnich latach mocno inwestowała w infrastrukturę pozwalającą na importowanie skroplonego gazu ziemnego (LNG) - przypomina brytyjski dziennik.
Hiszpańska branża gazownicza szacuje, że kraj jest w stanie dostarczyć UE ilość gazu odpowiadającą 10 proc. obecnych dostaw gazu z Rosji. Minister przemysłu i energetyki Jose Manuel Soria twierdzi, że Hiszpanie mogliby zaopatrywać Europę w połowę gazu obecnie płynącego do niej przez Ukrainę.
Jak podał szef stowarzyszenia branży gazowniczej Sedigas, Antoni Peris, Hiszpania jest obecnie w stanie przesłać 5,2 mld m sześc. gazu przez granicę z Francją, a w przyszłym roku będzie to już 7,1 mld. Według niego docelowo hiszpański eksport gazu mógłby wzrosnąć co najmniej do 14 mld m sześc., choć wymagałoby to zbudowania długo oczekiwanego trzeciego interkonektora i rurociągu łączącego systemy przesyłowe w Hiszpanii i Francji.
LNG można sprowadzać z dowolnego miejsca na świecie, ale przed wtłoczeniem do rurociągu musi on zostać z powrotem przekształcony w gaz. Z 21 terminali regazyfikacji gazu w Europie sześć znajduje się w Hiszpanii, a siódmy jest gotowy do użytku. Hiszpańskie terminale odpowiadają za blisko 40 proc. ogólnoeuropejskiej zdolności regazyfikowania gazu ziemnego.
Zabezpieczenie i zdywersyfikowanie dostaw energii dla Europy stało się palącą kwestią, ponieważ politycy i przedstawiciele biznesu obawiają się, że z powodu sporu o Ukrainę Rosja może ograniczyć eksport gazu ziemnego do UE.
Rosja jest największym eksportem gazu ziemnego do UE i zaspokaja blisko jedną trzecią rocznego zapotrzebowania Unii na ten surowiec. Litwa, Łotwa i Estonia, a także Bułgaria, Czechy i Finlandia otrzymują od Rosji cały swój gaz. Niemcy importują od Rosji 36 proc. gazu, co - jak zauważa "FT" - znacząco wpływa na podejmowane w Berlinie decyzje.