Biały Dom jest sceptyczny wobec planów Korei Północnej dotyczących wstrzymania prób jądrowych. "Washington Post" donosi: urzędnicy USA przypuszczają, że Kim Dzong Un "zastawia pułapkę".
Korea Północna ogłosiła wstrzymanie prób jądrowych i testów międzykontynentalnych rakiet balistycznych, a także zamknięcie obiektu, gdzie przeprowadzano badania i próby. Stwierdzono, że program nuklearny "spełnił swoje zadanie".
Donald Trump widząc postęp i słysząc dobrą wiadomość pochwalił ruch Pjongjangu. Urzędnicy Białego Domu są sceptyczni i twierdzą, że Kim wcale nie ogłosił, że doprowadzi do denuklearyzacji państwa.
"Washington Post" podaje: eksperci twierdzą, że nie należy ufać zapewnieniom Kim Dzong Una, gdyż zmiany oferowane wprowadzone przez niego mogą być w każdej chwili wstrzymane. W prywatnych rozmowach przyznają, że według nich przywódca Korei Północnej tworzy "iluzję", by sprawić wrażenie kogoś zdolnego do kompromisów. Waszyngton uważa, że Kim chce w ten sposób doprowadzić do zniesienia sankcji ekonomicznych, które zostały wprowadzone przy udziale administracji Trumpa.
Jeszcze przed czerwcem ma dojść do spotkania Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem. Nie znana jest jeszcze data i miejsce spotkania.
Analitycy z Waszyngtonu uważają, ze względu na to iż Pjongjang tworzy swój arsenał od blisko 30 lat, kompletna denuklearyzacja Korei Północnej raczej nie będzie możliwa, sądzą , że Trump powinien naciskać na zaakceptowanie sytuacji i nałożenie limitów produkcji broni masowego rażenia.
Z kolei, zaakceptowanie potencjału nuklearnego Pjongjangu może doprowadzić do "wyścigu zbrojeń", w który mogą zaangażować się Japonia i Korea Południowa