Moskwianie od dwóch tygodni wychodzą na ulice i żądają, aby władze umożliwiły opozycyjnym kandydatom udział w wyborach. Liczba zatrzymanych szybko rośnie. Obecnie to ponad 350 osób.
Na uczestników protestu czekały oddziały policji i Rosgwardii. Funkcjonariusze zatrzymują wszystkich, którzy próbują zbliżyć się do budynku stołecznej administracji.
Funkcjonariusze przez megafony ogłaszają, że demonstracja jest nielegalna, a w odpowiedzi demonstranci wykrzykują: "Szanowni funkcjonariusze, rozejdźcie się do domów”.
Policja, jak odnotowują niezależne media zachowywała się brutalnie podczas zatrzymań, bito protestujących pałkami.
Oburzeni moskwianie od połowy lipca proestują przeciwko niezarejestrowaniu kandydydatów niezależnych. 8 września Rosjanie będą wybierali deputowanych miejskich i regionalnych rad oraz gubernatorów. Jednak kandydatury przedstawicieli opozycji zostały odrzucone w procesie rejestracji pod różnymi pretekstami.
Wcześniej w śodę jeden z liderów opozycji Aleksiej Nawalny został aresztowany na 30 dni za wzywanie do udziału w sobotniej demonstracji w Moskwie.
Wśród zatrzymanych są też inni liderzy opozycji. Na komisariat przewieziono między innymi lidera opozycji Dmitrija Gudkowa. Zatrzymana została także m.in. Lubow Sobol, współpracująca z Aleksiejem Nawalnym.
Zwolennicy opozycji zapowiadają, że nie dadzą się zastraszyć. "Przyszliśmy tu, ponieważ mamy nadzieję, że władze nas wreszcie usłyszą” - tłumaczą w rozmowie z dziennikarzami.
W poprzednich dniach policja wezwała na przesłuchania część liderów opozycji. W ich domach funkcjonariusze przeprowadzili rewizje, a prokuratura bada, czy nie nawoływali oni do zorganizowania nielegalnego zgromadzenia.