Minister rolnictwa Bawarii Michaela Kanibe domaga się „usuwania wilków" z obszarów, na których wyrządzają szkody. Należy pamiętać, że wilki szare są w Niemczech pod ochroną.
- Decyzja o odstrzale wilków nie jest właściwym krokiem. Odstrzał nie pomaga w rozwiązywaniu konfliktów, wręcz przeciwnie - może doprowadzić do ich eskalacji. Z doświadczenia wiemy, że trudno jest ustalić tożsamość danego wilka i stwierdzić, że to właśnie ten osobnik odpowiada za sytuację konfliktową. Niestety, za Odrą zbyt często sięga się po takie rozwiązania w przypadku dużych drapieżników - powiedziała Iga Głażewska, dyrektorka polskiej filii zajmującej się ochroną zwierząt organizacji HSI.
„Wölfe kennen keine Grenzen“
— Freundeskreis Wölfe (@FreundeskreisW) July 31, 2019
Bayerns Landwirtschaftsministerin Michaela Kaniber verlangt eine neue Debatte um den Schutz des Wolfs. Ziel müsse eine Regulierung unabhängig von Rissen und Schäden sein, sagt... https://t.co/fPYxiHI4oA
Bawarska minister przy okazji swojej wizyty w alpejskiej gminie Unterwossen stwierdziła, że jeśli wilki powodują szkody w chowie bydła i owiec, powinny być szybko eliminowane. Wilk szary jest na obszarze landu gatunkiem ściśle chronionym.
To nie pierwszy raz gdy decyzja o odstrzale budzi w Niemczech kontrowersje. 26 czerwca 2006, z nakazu bawarskiego ministra ds. środowiska, zastrzelony został niedźwiedź Bruno. Wówczas urzędnicy również twierdzili, że niedźwiedź zagraża innym zwierzętom a nawet ludziom. Śmierć Bruna przyciągnęła uwagę międzynarodowych mediów. Oburzenia nie kryli miłośnicy przyrody i obrońcy praw zwierząt. Sprawę badała nawet prokuratura, bo był to pierwszy od 170 lat niedźwiedź brunatny, który przywędrował do Niemiec.
@Bravesmeme photo of brown bear Bruno, got shot wandering into Germany and is displayed in Munich now. #bearepidural pic.twitter.com/w3F9vsdc1c
— Kay Holl (@KiHoll) July 2, 2014
- Istnieje wiele sposobów zabezpieczania zwierząt przed wilkami - grodzenie specjalnymi pastuchami, psy pasterskie i dozór właścicieli nad stadem. Wilki wracają po latach, a czasem wiekach nieobecności do swoich historycznych siedlisk. To proces, który powinien nas cieszyć, ale i skłaniać do traktowania tematu koegzystencji z dużymi drapieżnikami z należytą powagą i szacunkiem wobec przyrody - podkreśla Głażewska.