Tłum demonstrantów powalił barierki na Majdanie Niepodległości w Kijowie, który dotychczas chroniony był przez oddziały specjalne milicji Berkut. Ludzie wdrapują się na stojący na Majdanie ciężki sprzęt i krzyczą "Rewolucja".
W mieście nie widać obecnie milicji. W stronę Majdanu zmierza ogromna kolumna ludzi, którzy schodzą się przylegającymi do placu ulicami.
Służby komunalne wycofują się z Majdanu. Sytuacja jest napięta.
Wiele tysięcy ludzi zebrało się w niedzielę w Kijowie przed pomnikiem wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki na demonstracji na rzecz zbliżenia Ukrainy z UE. Jest to kontynuacja protestów trwających w stolicy i innych miastach ukraińskich od 21 listopada.
"Ukraina to Europa!" i "Precz z bandą" - raz po raz wykrzykują zgromadzeni pod adresem władz, które odmówiły w miniony piątek podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.Decyzję o zamrożeniu relacji z Brukselą podjął prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. W niedzielę, przed demonstracją, powiedział, że zrobi wszystko, żeby przyspieszyć proces zbliżania Ukrainy z Unią Europejską. "Zrobię wszystko, co zależy ode mnie, żeby przyspieszyć proces zbliżenia Ukrainy do UE" - brzmi oświadczenie biura prasowego prezydenta, cytowane przez agencję Interfax.W Kijowie znajdują się politycy z Polski, m.in. prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. - Przyjechaliśmy, żeby wesprzeć dążenia społeczeństwa ukraińskiego do wejścia do UE - powiedział dziennikarzom Kaczyński.
W sobotę nad ranem na Majdan Niepodległości w Kijowie wkroczyli milicjanci Berkuta, którzy rozpędzili demonstrację, bijąc ludzi pałkami i rozpylając gaz łzawiący. Rannych zostało kilkadziesiąt osób, w tym dwóch obywateli polskich. W sobotę późnym popołudniem w Kijowie ponownie zebrały się tłumy, które domagały się tym razem zmiany władzy.