Jeszcze co najmniej sześć dni chcą stać na Majdanie Niepodległości w Kijowie zwolennicy integracji Ukrainy z UE, którzy obawiają się, że 17 grudnia władze ich kraju podpiszą w Moskwie dokumenty, zbliżające Ukrainę do Unii Celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu.
Dzisiejsza noc w obozowisku rozbitym na centralnym placu ukraińskiej stolicy, zwanym Euromajdanem, minęła spokojnie. Według agencji Interfax-Ukraina wokół znajdującej się tam sceny o godz. 2 czasu lokalnego stało ok. 13-15 tys. osób.
- Wytrzymamy te sześć dni, jestem tego pewna – mówiła do zgromadzonych piosenkarka Rusłana, która zagrzewa ich od samego początku trwających od 21 listopada protestów.
Ci, którzy nie słuchali płynącej ze sceny Euromajdanu muzyki, budowali na ulicach dojazdowych do Majdanu Niepodległości nowe barykady. Poprzednie, zniszczone przez milicję w nocy z wtorku na środę, zastępują umocnienia z worków ze skutym z chodników lodem, który polewany jest wodą. Teraz, żeby je usunąć, władzom potrzebny będzie ciężki sprzęt.
W nocy do Kijowa wciąż zjeżdżały autobusy z niezadowolonymi z polityki ekipy prezydenta Wiktora Janukowycza ludźmi z innych ukraińskich miast. Zaparkowane są one przy głównej stołecznej ulicy, Chreszczatyku, gdzie stoi ich około 50.
Jeden z takich udających się w kierunku Kijowa autobusów został wczoraj późnym wieczorem zaatakowany kamieniami w Iwano-Frankowsku na zachodniej Ukrainie. Nieznani sprawcy wybili przednią szybę pojazdu i ranili w głowę kierowcę.
Miejscowy Sztab Sprzeciwu Narodowego ogłosił, że napaść była dziełem „tituszków”, czyli dresiarzy, którzy – według powszechnej opinii – wynajmowani są przez władze do urządzania prowokacji wobec opozycjonistów.