Z Kantonu na południu Chin w związku z tajemniczymi objawami podobnymi do tych, jakie wystąpiły wcześniej u dyplomatów poddanych domniemanemu "atakowi akustycznemu” na Kubie, ewakuowani zostali kolejni obywatele USA.
U jednego z pracowników konsulatu, który wcześniej skarżył się na "subtelne i niewyraźne, ale anormalne doznania dźwiękowe i ciśnieniowe” zdiagnozowano "łagodny traumatyczny uraz mózgu”. Po tym wydarzeniu, podjęto decyzję o wysłaniu do Chin specjalnego medycznego zespołu badawczego.
Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heather Nauert przekazała w środę, że po wstępnym badaniu przeprowadzonym przez zespół medyczny osoby z dziwnymi objawami zostały przewiezione do USA w celu dalszej diagnozy.
- Amerykańscy eksperci medyczni będą dalej prowadzić pełne badania, by ocenić przyczyny zgłaszanych objawów oraz czy ich ustalenia są zgodne z tymi odnotowanymi wcześniej u dotkniętego atakami personelu rządowego, czy też być może całkowicie z nimi niezwiązane - napisano w komunikacie Departamentu Stanu.
Po ewakuacji pierwszego pracownika konsulatu w Kantonie, chińskie władze przeprowadziły własne śledztwo w tej sprawie. Nie doprowadziło ono jednak do żadnych wskazówek na temat przyczyny zgłaszanych objawów. W czasie wizyty w USA w maju szef dyplomacji ChRL Wang Yi oświadczył, że chińscy śledczy nie stwierdzili, by "jakakolwiek organizacja lub osoba prowadziła takie akustyczne oddziaływanie”.
Wśród ewakuowanych w środę był pracownik dyplomatyczny Mark Lenzi oraz jego żona i trzyletni synek, u których wystąpiły tajemnicze objawy – podał dziennik "Washington Post”. Według Lenziego jego sąsiadem w Kantonie był ewakuowany wcześniej dyplomata, skarżący się na "anormalne doznania".