Niepodległa Szkocja nie pozostałaby częścią UE i musiałaby wystąpić z wnioskiem o przyjęcie do Wspólnoty - na takim stanowisku stoi Komisja Europejska. Szkocki rząd uważa zaś, że wystarczyłaby tylko zmiana traktatów, aby Szkocja zachowała członkostwo w Unii.
W czwartek mieszkańcy Szkocji wypowiedzą się w referendum, czy chcą niepodległości od Wielkiej Brytanii.
Szkocki rząd od dawna przekonuje, że jedną z korzyści, związanych z niepodległością będzie to, iż Szkocja stanie się samodzielnym członkiem Unii Europejskiej, gdzie niezależny rząd będzie wreszcie mógł bronić szkockich interesów. Pierwszy minister Szkocji i lider nacjonalistycznej partii SNP Alex Salmond ogłosił kilka miesięcy temu, że gdy tylko Szkoci opowiedzą się w referendum za niepodległością, jego rząd przystąpi do negocjacji z UE na temat warunków członkostwa, tak by z chwilą uzyskania niepodległości od Zjednoczonego Królestwa w marcu 2016 r. Szkocja była już członkiem UE
Problem pozostania Szkocji w UE może okazać się jednak bardziej skomplikowany, niż uważają zwolennicy niepodległości. Komisja Europejska - która wprawdzie podkreśla, że nie ingeruje w demokratyczne decyzje Szkotów - uważa, że po uzyskaniu niepodległości Szkocja stanie się "państwem trzecim" i musiałaby wystąpić z wnioskiem o członkostwo w UE.
"Nowe państwo niepodległe stałoby się krajem trzecim"
- UE jest oparta na traktatach, mających zastosowanie tylko do krajów członkowskich, które je uzgodniły i ratyfikowały. Jeśli część terytorium jednego kraju członkowskiego przestanie być częścią tego kraju, bo stanie się nowym państwem niepodległym, traktaty nie będą mieć zastosowania do tego terytorium - napisał już w 2012 r. szef Komisji Europejskiej Jose Barroso w liście do brytyjskiej Izby Lordów, która zwróciła się do KE o wyjaśnienie tej kwestii.
- Innymi słowy, nowe państwo niepodległe (...) stałoby się krajem trzecim - dodał. Barroso dodaje też, że zgodnie z artykułem 49 unijnych traktatów, każde państwo europejskie spełniające określone kryteria może ubiegać się o członkostwo w UE. Taki wniosek najpierw wymaga jednomyślnej akceptacji krajów członkowskich, a potem negocjacji nad traktatem akcesyjnym, który musi zostać ratyfikowany przez wszystkie kraje Unii.
Negocjacje akcesyjne mogą potrwać co najmniej kilka lat. - Przystąpienie niepodległej Szkocji do UE może być dużo bardziej skomplikowane i zająć więcej czasu, niż wyobraża sobie SNP - ocenia dyrektor londyńskiego think-tanku Centre for European Reform Charles Grant. - Technicznie będzie bardzo trudne, choć raczej nie niemożliwe, aby zapewnić, by w okresie pomiędzy opuszczeniem przez Szkocję Zjednoczonego Królestwa a przystąpieniem do UE szkoccy obywatele i firmy nie stracili płynących z członkostwa w Unii korzyści - ocenił Grant w opublikowanym w miniony piątek komentarzu. Dodaje, że w wyniku negocjacji Szkocja może zostać też zobowiązana do przyjęcia euro.
Zdaniem komentatorów można też oczekiwać, że niektórzy członkowie Unii byliby niechętni przyjęciu nowego państwa, które dokonało secesji. Być może Londyn zechce "ukarać" Szkotów, blokując negocjacje. Podobnie zachować się może rząd w Madrycie, który obawia się secesji Katalonii. - Hiszpania nie będzie się śpieszyć, aby przykład Szkocji nie był dowodem na to, że niepodległość można uzyskać łatwo i szybko - ocenia Grant.
Barroso: Niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe
Kilka miesięcy temu również Barroso przyznał w wywiadzie dla BBC, że "niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe" byłoby uzyskanie zgody wszystkich państw członkowskich na przyjęcie nowego kraju, który wywodzi się z państwa będącego już w Unii.
Jednak zwolennicy niepodległości Szkocji, wspierani przez niektórych ekspertów, uważają, że mylą się ci, którzy chcieliby ustawić niepodległą Szkocję w zwykłej kolejce kandydatów do UE. Jak argumentują secesjoniści, w unijnych traktatach jest furtka, przez którą terytorium, będące częścią UE od 40 lat, może płynnie przejść do uzyskania niezależnego członkostwa we Wspólnocie. Próba pozbawienia ponad 5-milionowej Szkocji tego prawa byłaby sprzeczna z interesami całej UE i każdego kraju członkowskiego z osobna - twierdzą.
Tą furtką miałby być artykuł 48 Traktatu UE, dotyczący wprowadzania zmian traktatowych. Zmiany, potwierdzające, że unijny traktat obejmuje niepodległą Szkocję, powinien zainicjować kraj członkowski, Komisja Europejska bądź Parlament Europejski, a jej wprowadzenie wymagałoby zwołania konwentu europejskiego bądź konferencji międzyrządowej oraz ratyfikacji przez wszystkie kraje członkowskie.
Profesor prawa europejskiego na Uniwersytecie w Oxfordzie Sionaidh Douglas-Scott uważa, że prawo unijne umożliwia poszukiwanie pragmatycznych rozwiązań w sprawach, na które nie daje jednoznacznej odpowiedzi, jak kwestia członkostwa nowego państwa, powstającego w drodze secesji od dotychczasowego członka UE. Wskazuje on w opracowaniu, opublikowanym w lipcu, że również w przypadku zjednoczenia Niemiec w 1990 r. unijne instytucje szybko znalazły pragmatyczną odpowiedź, umożliwiając "wewnętrzne rozszerzenie" Wspólnoty na terytorium dawnego NRD, bez wdawania się w skomplikowane procedury akcesyjne. Podobne wewnętrzne rozszerzenie można by zastosować także wobec Szkocji - ocenia ekspert. Jego zdaniem negocjacje warunków takiego rozszerzenia powinny rozpocząć się natychmiast po referendum niepodległościowym (jeśli wynik będzie na "tak"), aby zakończyć je w ciągu 18 miesięcy.
Ekspert argumentuje, że wykluczenie Szkocji z UE oznaczałoby "pęknięcie w jednolitym rynku", ignorowałoby nabyte prawa oraz zobowiązanie UE do działania w dobrej wierze, jak również prawa mieszkańców tego kraju wynikające z obywatelstwa UE. - Byłoby to trudne do pogodzenia z wartościami i normami, wynikającymi z ogólnych zasad i ducha Traktatu - ocenił Douglas-Scott.
CZYTAJ TAKŻE: