Prezydent Syrii Baszar el-Ad powiedział w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CBS, że Państwo Islamskie, które zajęło znaczne obszary Syrii i Iraku, zdobywa coraz więcej rekrutów od rozpoczęcia we wrześniu ub. roku amerykańskich nalotów na cele dżihadystów.
Zapytany o korzyści z rozpoczęcia operacji w Syrii Asad oświadczył: "Czasem są jakieś lokalne korzyści, ale generalnie, jeśli chodzi o Państwo Islamskie, ugrupowanie to rozrosło się od rozpoczęcia operacji".
Prezydent Syrii przytoczył szacunki, według których do Państwa Islamskiego (IS) w Syrii miesięcznie przyłącza się ok. 1000 rekrutów. Zwrócił uwagę, że ugrupowanie zwiększa zasięg także w Iraku, w Libii i innych miejscach, a "organizacje powiązane z Al-Kaidą ogłosiły wierność wobec IS".
W rozmowie nagranej w Damaszku Asad zaprzeczył doniesieniom o użycie w ostatnich tygodniach przez rządowe lotnictwo chloru. – To element podstępnej antysyryjskiej propagandy – zaznaczył.
Wraz ze wzrostem znaczenia IS odsunięcie od władzy Asada nie jest już najważniejszym priorytetem Stanów Zjednoczonych w Syrii; stała się nim walka z islamistycznymi rebeliantami. W połowie marca, także w rozmowie z CBS, sekretarz stanu USA John Kerry wyraził opinię, że USA powinny podjąć negocjacje z Asadem, aby położyć kres trwającemu od 2011 roku konfliktowi. Asad odniósł się do tych słów, mówiąc, że strona syryjska "zawsze jest otwarta" i "nigdy nie zamyka drzwi".
Początkowo pokojowe antyrządowe protesty przekształciły się w Syrii w konflikt zbrojny przeciwko władzom w Damaszku, w który następnie w coraz większym stopniu zaangażowały się islamistyczne ugrupowania walczące również między sobą o wpływy. Asad przekonywał, że jego rządy są zabezpieczeniem przed wzrostem znaczenia ruchów dżihadystów, a lojalne wobec niego siły walczą z różnymi ugrupowaniami rebelianckimi i islamistycznymi.
W wyniku wojny w Syrii zginęło ponad 215 tys. ludzi, a 11,4 mln musiało opuścić swoje domy.